Wydobywamy ze skarbca rzeczy nowe i stare – świadectwo założyciela Ruchu “Maitri”
Fragmenty wystąpienia założyciela Ruchu “Maitri” Jacka Wójcika pt. “Wydobywamy ze skarbca rzeczy nowe i stare”, wygłoszonego podczas 45. Krajowego Spotkania Ruchu Maitri w Borzęcinie Dużym 16 października 2021 roku.
Co to znaczy mieć charyzmat? To znaczy, że Pan Bóg przygotował dla nas zadanie do wykonania, konkretną posługę. Święty Piotr w swoim pierwszym liście napisał: „Jeżeli ktoś pełni posługę, niech to czyni mocą, której Bóg udziela, aby we wszystkim był uwielbiony Bóg przez Jezusa Chrystusa” (1P 4,11). W tym jednym zdaniu nakreślona jest perspektywa każdej posługi – uwielbienie Boga. A jednocześnie wskazany jest mechanizm, który leży u podstaw naszego działania – moc udzielona przez Boga. Wielokrotnie działania tej mocy doświadczałem, bo ruch Maitri powstał i rozwijał się pomimo mojej nieporadności. Każdy z nas może też siebie zapytać, czy przez swoje działanie ma zamiar uwielbić Boga.
Co z nas zostało z „tamtych lat”
Moje doświadczenie Ruchu mieści się wewnątrz mojego uczestniczenia w życiu Kościoła. Niedawno natrafiłem na pisany bardzo prostym językiem (po polsku) tekst zbiorowy w czasopiśmie Peregrinus Cracoviensis pod tytułem „Rzeka jako symbol Kościoła”. Autorzy posługują się w nim takim właśnie obrazem. Pozwala mi to patrzeć na nasz Ruch jak na mały strumyczek, który tę rzekę zasila. Każdy strumyczek ma swój początek. Gdzieś jest jego pierwsza kropla. Nazywano mnie założycielem. A ja zawsze powtarzałem, że miałem poczucie, że ta pierwsza kropla była gdzieś przede mną. Albo lepiej – nade mną. Bo ani nie miałem żadnego planu, ani najmniejszego zamiaru ani też umiejętności zakładania czegokolwiek. To wszystko „stało się”. To jest moje osobiste doświadczenie działania Ducha Świętego. Właściwie od tamtej pory zacząłem więcej myśleć o Duchu Świętym i jego realnym wpływie na moje życie. To był pierwszy skarb, który otrzymałem.
A potem pojawiły się następne krople. Każdy najmniejszy strumyczek składa się z kropli. Nie potrafimy powiedzieć, która z nich jest ważniejsza od drugiej. Część po drodze wyparowuje. Inne dobijają po drodze. Może tylko nieliczne płyną w nim cały czas. Bez każdej z nich nie byłoby strumienia.
Każda kolejna kropla-osoba sprawiała radość
Po powrocie z Indii (w 1975 roku) miałem wielkie pragnienie spotkania osób, które dzieliłby ze mną poruszenie biedą innych. Przypomnę, że był to czas w historii naszego kraju, gdy dominowało przekonanie, że to my, Polacy jesteśmy biedni i to nam należy się pomoc. To był wielki głód z mojej strony. Dlatego później zaproponowałem, żeby za początek naszego Ruchu uznać moment, w którym pojawili się Piotr Obuch – Woszczatyński i Andrzej Sujka. Miało to miejsce 27 listopada 1975 roku. Jedna z nielicznych dat, które pamiętam. A gdyby te kolejne krople, czyli Andrzej lub Piotr zechcieli Wam opowiedzieć swoją historię, to wyszłoby na jaw, że ze strony każdego z nich nasze spotkanie było w jakimś sensie przypadkowe. Ksiądz B. Bozowski twierdził, że nie ma przypadków. Nazywał takie sytuacje „reżyserią Pana Boga”.
Każda kolejna kropla-osoba sprawiała radość. Na pewno znacie to uczucie. W pamięci zapisują się szczególnie takie, które uratowały nas przed kryzysem. Niejeden raz przeżywałem załamania. Byłem bliski załamania, gdy po wielu staraniach otrzymaliśmy w końcu miejsce na magazyn u księży Marianów na Szwedzkiej. Było to pomieszczenie po hodowli świń. W sąsiednim pomieszczeniu nadal urzędowały zakonne świnki. Było brudno i śmierdziało. Rzuciłem hasło w ówczesnej wspólnocie warszawskiej – trzeba przyjść i odnowić to miejsce, zaadoptować. Przyszedłem rano i sam się krzątałem. Mijały godziny, zaczęła zalewać mnie krew. To wszystko nie ma sensu – myślałem. Raz, że Kościół oferuje nam chlew na taką działalność. A dwa, że nikt z Maitrowców nie pali się do pracy. I wtedy w drzwiach stanęła Maria Nowicka z odkurzaczem i pytaniem: „Jacku, to co mam robić?”. Pismo mówi, że Duch święty tchnie kędy chce. Możecie wierzyć lub nie, ale właśnie w tamtym momencie doznałem Jego dotknięcia. Gdzieś prysnął cały gniew i wściekłość. Jego Duch spłynął na mnie przez spokój Marii. Ona nie zdawała sobie sprawy, kim dla mnie była w tamtym momencie. A potem z tego miejsca poszły dziesiątki, może setki ton darów wysyłanych do Indii. W tym miejscu wiele osób z Polski nauczyło się pakować paczki.
Takie chwile są skarbem
Doznałem tam później szczególnego doświadczenia Kościoła, gdy biskup Władysław Miziołek, na którymś Spotkaniu Krajowym Maitri zapytał o ten nasz magazyn, bo go chce poświęcić. Krępowałem się, wstydziłem, bo przecież świnie kwiczą obok. Ale biskup kazał się prowadzić. I poszedł z całym majestatem – w kapie z pastorałem – i święcił ten nasz chlewik. Zostało mi też wspomnienie czerwonych rąk Piotra, który na mrozie zaszywał worki. Maria była tą kroplą, która zrobiła swoje a potem wyparowała. Ale jakże była mi potrzebna. Dziś mówię o tym, aby odpowiedzieć co jest dla mnie skarbem. Właśnie takie chwile – wsparcie Marii, czerwone ręce Piotra i biskup święcący chlewik.
Na każdą i każdego z nas mogą przyjść w naszym ruchu takie trudne chwile, które trzeba przetrzymać. A z drugiej strony dobrze jest pamiętać, że Pan Bóg może przez każdego z nas zdziałać coś ważnego, chociaż w danym momencie nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jak za świętym Pawłem mówi modlitwa brewiarzowa: „Bogu, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy, Jemu chwała” (Ef 3, 20). Po prostu Bóg może przez nas działać bez naszej wiedzy. Jemu wolno, jesteśmy Jego stworzeniami.
Nikt z nas nie jest zdolny ocenić doniosłości działania i obecności drugiej osoby. Matka Teresa potrafiła to zgrabnie ująć: „Żadne zajęcie nie jest zbyt małe. To my jesteśmy tak mali, że patrzymy na sprawy w sposób, który czyni je także małymi. Ale Bóg jest Wszechmocny i dla Niego wszystko jest ważne.” Przywołuję tę myśl, gdy kusi mnie, żeby oceniać siebie lub innych. I pozwólcie, że jeszcze przybiję to aktem strzelistym siostry Faustyny: „Przebóstwij mnie, aby czyny moje miały wartość nadprzyrodzoną” (Dz. 1242). Proszę codziennie o taki dar dla siebie, o nadprzyrodzony skutek swoich poczynań.
(…)
Wojciech Zięba ułożył modlitwę według Zasad Ruchu Maitri. Te Zasady to też mój skarb. Trochę ją uprościłem, żeby może łatwiej ją było zapamiętać. Oto ona:
Modlitwa Maitrowca według Zasad Ruchu
Dobry Boże, proszę Cię o pomoc w wypełnianiu Zasad naszego Ruchu.
Ty obdarzyłeś mnie radością Ewangelii i łaską miłości do ludzi najbiedniejszych.
Pozwól mi dostrzegać ich problemy.
Daj mi umiejętność dzielenia się z nimi.
Pomagaj mi szanować ich godność.
Wskaż mi drogi zbliżania się do nich.
Daj mi poczucie równości z nimi.
Spraw, bym swoje starania podejmował z czystym sercem;
I żebym swoim przykładem budził wrażliwość w otoczeniu.
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Pełna treść wystąpienia – Wydobywać ze skarbca rzeczy nowe i stare
red. Szymon Luliński