Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITR
Nr 4 (50), maj 2001

MISJONARKA Z BOLIWII


S. Jordana i D. Szczepańska

Danuta Szczepańska rozmawia z s. Jordaną.

      S. Jordana Przybył z Boliwii uczestniczy w programie Adopcja Serca. Oto początek wywiadu, który przeprowadziła z nią Danuta Szczepańska z Bytomia.

      Danuta Szczepańska: Dlaczego zakon, dlaczego Siostry Służebniczki Ducha Św., dlaczego Boliwia?
      S. Jordana: By na to odpowiedzieć, trzeba opowiedzieć całą historię mego życia. Nie jestem z tych, które od dziecka myślały o wstąpieniu do zakonu. Gdy zmarła moja koleżanka, w mym życiu nastąpił trudny moment. Miałam wtedy chyba 17 lat. Zaczęłam zastanawiać się trochę głębiej nad sensem życia. W wakacje pojechałam na "oazę". Tam chyba po raz pierwszy zetknęłam się trochę inaczej z Kościołem, z Pismem  Świętym. Po wakacjach spotkałam grupę Odnowy w Duchu Świętym. Byłam w niej 2-3 lata. Może ze względu na Ducha Świętego wybór padł na Służebnice Ducha Świętego. To było pierwsze zgromadzenie, które poznałam trochę bliżej. Miałam z nim kontakt już wcześniej, w szkole średniej. Czasem przyjeżdżałam do Raciborza na czuwania, na spotkania młodzieży. Czułam się tam inaczej, niż w innych zgromadzeniach. Było to zgromadzenie misyjne. Misje w jakiś sposób mnie pociągały.
      A czemu Boliwia? Może nie od razu było to takie jasne. Gdy wstąpiłam do zgromadzenia, wtedy jeszcze placówki w Boliwii nie miałyśmy. Ale zawsze myślałam o Ameryce Łacińskiej - to mnie pociągało najbardziej. Kiedy otworzono pierwszą placówkę w Boliwii, pomyślałam, że jest to coś nowego, a co za tym idzie - bardziej radykalnego. Odbywałam wtedy formację w junioracie i poprosiłam o wysłanie mnie do Boliwii. To marzenie spełniło się po ślubach wieczystych.

      D.Sz.: Jak długo Siostra tam jest?
      S. Jordana: W r. 2001 będzie sześć lat. Jest to dużo i mało. Zbyt mało, by do końca wejść w rzeczywistość, poznać kulturę i ludzi. Mało, bo istnieje bariera językowa. Dużo, bo jednak jest to sporo czasu poza Polską. Jak się przyjeżdża, widzi się duże zmiany.

      D.Sz.: Jakie języki są używane w Boliwii i jakie występują trudności?
      S. Jordana: Oficjalny jest język hiszpański. Z nim chyba już nie mam problemów. Ale ludzie w zależności od rejonu Boliwii mówią w języku aimara, keczua, guarani. Tam, gdzie jestem, mówią w aimara. Coś niecoś rozumiem, ale jeszcze bardzo mało. Czasem śpiewamy z ludźmi, ale nie zawsze wiemy, co. Po prostu uczę się słów, uczę się czytać, ale do końca nie rozumiem. Myślę, że w przyszłości zrobię kurs tego języka, bo to potrzebne do lepszego kontaktu z ludźmi.

      D.Sz.: A teraz coś o swojej pracy.
      S. Jordana: Pierwszy rok w Boliwii był okresem poznawania rzeczywistości. Pracowałam z ludźmi Aimara w Altiplano. Jest to region położony ok. 4000 m n.p.m. Aby sobie pomóc w opanowaniu języka, zaczęłam uczyć religii w dwóch szkołach. Miałam też grupę kobiet, które uczyliśmy robienia swetrów na drutach i na maszynie dziewiarskiej. Tam hoduje się owce i lamy, więc mają surowiec na swetry. Ja koordynowałam te kursy, prowadzili je wykładowcy.
      Potem odwiedzałam ludzi w wioskach. Szliśmy do wioski, od domu do domu, dwie siostry lub dwie siostry i ksiądz. Czasem modliliśmy się z ludźmi do Matki Bożej. Zdarzało się, że zostawałyśmy w wiosce 3-4 dni. Podejmowaliśmy trochę pracy duszpasterskiej. Przygotowywaliśmy do chrztu oraz do pierwszej Komunii św. grupę młodzieży w wieku 14-15 lat. Nie ma tam takiego schematu, jak w Polsce: dziecko w drugiej klasie idzie do pierwszej Komunii. Zależy to od wielu czynników. Kiedy ktoś dotrze do wioski, kiedy mają jakąś możliwość, wtedy przystępują. Tak wyglądał mój pierwszy rok.
      Potem zaczęłam się uczyć w szkole pielęgniarskiej. Wiedziałam, że w warunkach boliwijskich trzeba coś wiedzieć z tego zakresu. To była bardzo prosta szkoła, trwała półtora roku. Po jej ukończeniu byłam krótko w szpitalu, by mieć choć trochę praktyki.
      Później trafiłam w inny rejon Boliwii, na mniejszą wysokość, ok. 1500-1700 m npm. Jest tam zupełnie inaczej. Choć ludzie niby ci sami (są to też Indianie Aimara), ze względu na klimat subtropikalny są bardziej otwarci, radośni. Są tu owoce, trochę egzotyki.
      W tej chwili pracuję w służbie zdrowia, trochę na zasadzie pogadanek z ludźmi: jak zapobiegać chorobom, jak dbać o higienę. Tam, gdzie nie dociera lekarz, my jesteśmy lekarzem, czasem zielarzem. Staramy się używać ziół, które tam rosną, bo są po prostu tańsze od leków i dostępne dla ludzi, których na leki nie stać.
      Każda z sióstr ma też trochę pracy duszpasterskiej, tj. przygotowanie do sakramentów, praca z dziećmi, nauczanie w szkole. Ja akurat nie uczę, ale czasem mam rozmowy z dziećmi, spotkanie lub przygotowanie do Komunii św. W r. 1999, jako przygotowanie do Roku Jubileuszowego, mieliśmy w naszym regionie wizytę figurki Matki Bożej z tamtejszego sanktuarium. Wędrowało się z nią od wioski do wioski i w każdej z nich zostawała ona na cały dzień i całą noc. My w tej uroczystości towarzyszyłyśmy ludziom, modliłyśmy się razem z nimi, zostawałyśmy na noc, wspólnie przygotowywałyśmy posiłki. To było ciekawe doświadczenie. Można było poznać ich religijność, formy jej wyrażania, zaangażowanie. Były takie momenty, że cała wioska jednoczyła się, wspólnie przygotowywała program, razem się modliła. Było to ich świadectwo, ich wspólne świętowanie, ale bez alkoholu (w Boliwii pije się bardzo dużo). Całość kończyła się tańcem i śpiewem, który prowadził jakiś miejscowy zespół grający na instrumentach.
      W ten sposób mogłyśmy bardziej zbliżyć się do ludzi. Jako pielęgniarka miałam ze sobą torbę z lekami. Jeśli w tym czasie ktoś potrzebował pomocy, zawsze jej udzielałam.


    Przeczytaj pozostałe odcinki wywiadu:

  • Cz. II: Problemy społeczne Boliwii, nr 5 (51)
  • Cz. III: Koka i kokaina, nr 6 (52)
  • Cz. IV: Kuchnia boliwijska, nr 8 (54)
  • Cz. V: Gdy coś zrobią dla siebie, będą to szanować, nr 1 (55)
  • Cz. VI: Religijność Boliwijczyków, nr 3 (57)
  • Cz. VII: Dzieci Boliwii, nr 4 (58)
  • Cz. VIII: Praca misyjna w Boliwii, nr 5 (59)
  • Cz. IX: W co by Siostra zainwestowała? nr 6 (60)
  • Cz. X: Być z Jezusem nr& 7 (61)


  • [Spis treści numeru, który czytasz]
    [Skorowidz  tematyczny artykułów]
    [Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
    [Strona główna]      [Napisz do nas]