Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITR
Nr 7 (53), październik-listopad 2001

NIEWOLNICY CZEKOLADY

      Na plantacjach kakao na terenie Wybrzeża Kości Słoniowej dzieci od dawna były zmuszane do pracy niewolniczej. Obecnie ten proceder nasilił się.

      Moumini Sylla został porwany w r. 1996, gdy miał 11 lat. Przez następne cztery i pół roku był zmuszany do pracy na plantacjach kawy i kakao w Wybrzeżu Kości Słoniowej. "Jeśli znajdziesz się już na farmie, nie pozwolą ci odejść" - opowiada Sylla. - "Jeśli próbujesz uciekać, łapią cię i biją. Nigdy nie zapomnę człowieka, który mnie tam przyprowadził."
      Podobne historie były na porządku dziennym. Tego roku jednak, po niekończących się oskarżeniach i rozprawach sądowych, rząd i kompanie czekoladowe zmuszone były przyznać, że ignorowały raporty o niewolnictwie dzieci na plantacjach kakao. Lokalne władze i przemysł czekoladowy obracający 6 miliardami dolarów, zgodzili się ustanowić system gwarantujący uczciwe warunki pracy. Oczekiwana odpowiedź wreszcie nadeszła. Czy jednak pójdą za nią czyny?
      Pierwszy raport pojawił się w r. 1998 w gazecie abidżańskiej. Potem sprawą zainteresował się UNICEF, amerykański Departament Stanu, organizacja Save the Children (Uratuj Dziecko) oraz mnóstwo innych organizacji i dziennikarzy. Obliczono, że ok. 15 tys. dzieci - głównie z Mali - jest zmuszanych do pracy w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Począwszy od końca zeszłego roku ponad 300 dzieci uciekło przez północną granicę do Mali. Tam ma swoje centrum Save the Children. Pomagano dzieciom skontaktować się z rodziną. We wrześniu zeszłego roku rządy Wybrzeża Kości Słoniowej i Mali podpisały oficjalny dokument.
      W marcu przedstawiciel Marsa, jednej z największych kompanii czekoladowych w Wielkiej Brytanii, zaprzeczył istnieniu niewolnictwa na którejś z milionowych farm kakao w Wybrzeżu Kości Słoniowej." Nic takiego nie ma miejsca" - powiedział. - "Nie ma pracy dla dzieci na plantacjach kakao."
      Trzej najwięksi gracze na rynku czekoladowym - Mars, Cadburys i Néstle, sprzedający swe wyroby też w Polsce - odmówili komentarzy. Odsyłają pytających do organizacji związkowej The Biscuit, Cake, Chocolate and Confectionery Alliance (BCCCA). "Byliśmy zaszokowani, kiedy to wykryto" - powiedział dyrektor organizacji, J. Newman, który zlecił uniwersytetowi w Greenwich przeprowadzenie badań. O dziwo, nie obejmowały one wizyt w Wybrzeżu lub Mali, ani wywiadów z ofiarami niewolnictwa. Nie wzięto tego nawet pod uwagę.  Znaleźliśmy miejsca, gdzie mógł być stosowany przymus pracy" - powiedział prowadzący badania Mick Blowfield. Ale nie znał nazwisk dzieci, ani plantacji, na których wystąpiły nadużycia.
      Na południu Mali, w Sikasso, sprawa była jednak dla wszystkich oczywista. "Wszyscy wiedzą, że na plantacjach pracują dzieci" - wyjaśnia Assitan Coulibaly z Ministerstwa Opieki nad Kobietami, Dziećmi i Rodziną. Ma ona dokumenty i listę dzieci, którym udało się uciec. Jednym z nich był Moumini Sylla. Jego farma znajduje się w PinHou obok Man - w sercu południowo-zachodnich upraw kakao. Brytyjski przemysł czekoladowy nic nie wie ani o Sylli, ani o farmie.
      Tymczasem kompanie czekoladowe miały nadzieję, że sprawa ucichnie sama. Według opinii Blowfielda nie jest nawet pewne, czy ktokolwiek z wyższych urzędników czytał raport o niewolnictwie dzieci. - "Naszym głównym zadaniem było zdyskredytowanie i zaprzeczenie pogłoskom, że na plantacjach 90% robotników to pracujące niewolniczo dzieci." Taka była polityka organizacji aż do wypadku ze statkiem Etireno z Beninu, kiedy okazało się, że na statku mogło znajdować się do 250 dzieci-niewolników (czytaj w dodatku dla prenumeratorów). Choć tylko nieliczne z nich ocalały i zostały odnalezione, dało to jednak do myślenia wszystkim robiącym interesy w Afryce zachodniej.
      Podczas gdy kompanie czekoladowe starały się wszystko zatuszować, rząd brytyjski przypomniał pracodawcom ich obowiązki i zasady zatrudniania w krajach rozwijających się. Rząd zarządził też, aby kompanie współdziałały na rzecz zniesienia pracy przymusowej i niewolnictwa dzieci. "Dokładamy starań, aby żadna brytyjska kompania nie była w to zamieszana" - stwierdził minister handlu Richard Caborn. Minister Spraw Zagranicznych, Brian Wilson, dodał na konferencji prasowej: "Jest naszą skromną ambicją, by matka kupująca swym dzieciom czekoladę miała gwarancję, iż żadne dziecko-niewolnik nie jest zatrudnione przy produkcji".
      4 maja Wilson zgromadził przedstawicieli przemysłu kakao i czekolady na spotkaniu w biurze Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Razem z przedstawicielami władz Wybrzeża Kości Słoniowej postawiono sobie zadanie ustalenia skali niewolnictwa dzieci i jak je wykorzenić. Tego wieczoru minister rolnictwa z Wybrzeża, Alphonse Douaty, przełamał zmowę milczenia przez proste stwierdzenie, że jeśli niewolnictwo ma się skończyć, ceny kakao muszą pójść w górę. "Musimy połączyć wysiłki, by zagwarantować odpowiednie dochody producentom. To zapobiegnie ubożeniu krajów rozwijających się - przyczynie rozwoju niewolnictwa".
      Prezydent Wybrzeża Kości Słoniowej, Alli N'Guessan, zauważył, że do niewolnictwa przyczynia się zaniżona cena kakao, którą płacą kompanie międzynarodowe. Światowa cena tony kakao w r. 1977 wynosiła 4.500 dolarów. Obecnie spadła do 1.200.
      Organizacja Save the Children, która zajmuje się pomocą w uwalnianiu dzieci-niewolników w Sikasso, była bardziej szczera. "Jestem wściekła, kiedy słyszę, w jaki sposób kompanie międzynarodowe kupują kakao" - powiedziała przewodnicząca Salia Kante. "Ludzie, którzy jedzą czekoladę i piją kakao, piją krew dzieci. Gdybyż oni mogli je zobaczyć, jak dźwigają ciężkie skrzynki, raniące ich ręce do krwi. To straszne."
      Jak na razie rząd Wybrzeża zaognił sprawę na tyle, że w centrum finansowym w Londynie zrobiło się gorąco. "Postawa kompanii międzynarodowych powinna być bardziej jasna" - powiedział Adair Turner z Zarządu Konfederacji Przemysłu Brytyjskiego. - "Ten problem rzuca nas w sam środek debaty o antyglobalizmie."
      Organizacja The Day Chocolate Company, uczestnicząca w Ruchu Sprawiedliwego Handlu, ujawniła, że kupowała od współpracownika z Ghany tonę kakao za 1.750 dolarów, co dawało farmerom 700 dolarów więcej, niż oficjalna cena rynkowa. W marcu farmerzy z Wybrzeża Kości Słoniowej dostawali tylko 400 dolarów za tonę, podczas gdy w hurtowni cena ta wynosiła już 800 dolarów.
      Powoli BCCCA zaczęła zmieniać swoją taktykę. W marcu pojawia się oświadczenie: "Łańcuch dostawców kakao jest długi. Ze względu na dużą liczbę małych pośredników wpływanie na indywidualne praktyki farmerów nie jest dla europejskich kupców kakao możliwe." Niemniej w maju dyrektor John Newman razem z ambasadorem Wybrzeża w Londynie, potwierdzili nawiązanie współpracy, której celem jest kontrolowanie dostaw czekolady. "Mamy nadzieję, że system ten utrzyma się do przyszłego roku" - stwierdził Newman. Równocześnie jednak zaznaczył, że nie jest do końca jasne, czy sprawa ta leży w kompetencjach Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
      Od tego czasu nikt nie został posłany na Wybrzeże, aby zbadać sprawę. Nie jest wcale jasne, czy ci, którzy posiadają władzę w korporacjach, rzeczywiście chcą zmienić ceny kakao. Jedno jest pewne, że jak na razie handel kakao pozostaje częścią brudnych interesów Afryki Zachodniej. "Oni wcale nie dbają o dzieci" - powiedziała Sali Kante. - "Oni dbają tylko o swój zysk."

Na podstawie doniesień BBC
Tłumaczyła Dominika Marel


Obejrzyj galerię zdjęć na temat pracy niewolniczej na plantacjach kakao (True Vision Productions, Channel 4).


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]