Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 1 (65), styczeń-luty 2003

KENIA W OCZACH WOLONTARIUSZA cz. I

W sierpniu ub. r. wyjechało na miesiąc do Kenii troje lekarzy z Gdańska: dr Aleksandra Modlińska oraz małżeństwo Anna i Grzegorz Faran. Wyjechali na zaproszenie Prowincji Sw. Maksymiliana Kolbe Zakonu Ojców Franciszkanów Konwentualnych. W Kenii pracowali jako wolontariusze w kilku misyjnych ośrodkach zdrowia.
Przed dwoma laty moi znajomi opisywali mi wrażenia z wczasów w Kenii. Opowiadali o wspaniałej przyrodzie, dzikich zwierzętach, gorących plażach Oceanu Indyjskiego i luksusowych hotelach. Gdzieś mimochodem wspominali o miejscowościach, które widzieli zza okien w drodze na safari, zamknięci w klimatyzowanych landroverach z uzbrojonym strażnikiem. Poznali Kenię taką, jaką widzimy w folderach firm turystycznych i w filmach przyrodniczych. Zupełnie inaczej wygląda Kenia, z którą zżywają się na co dzień misjonarze czy też wolontariusze organizacji charytatywnych. Trzeba podkreślić, że na każdym kroku widać tu obecność organizacji religijnych, humanitarnych itp., starających się wspomagać naszych bliźnich.
Różnice pomiędzy luksusem i nędzą są szczególnie widoczne w stolicy Kenii - Nairobi. Według niektórych źródeł ponad 1/3 z prawie 2 mln mieszkańców Nairobi mieszka w slumsach. Są to zbiorowiska szop, wiat, budek, szałasów zbudowanych z byle czego: z desek, dykty, blachy falistej, części kontenerów itp. Każdy z tych „budynków” ma wielkość co najwyżej zadaszenia na przystanku autobusowym. W każdym mieszka kilkuosobowa rodzina, co powoduje olbrzymie przeludnienie na małym terenie. Ogromna grupa ludzi mieszka w dzielnicy Kibera, zajmującej ułamek powierzchni miasta.
Część biedoty szuka pracy w bogatszych częściach miasta. Większość jest bezrobotna. Zagrożeni głodem często zmuszeni są do kradzieży, żebractwa, prostytucji. Mało komu udaje się zmienić trwale swoje położenie.
Wielkim problemem jest znaczna ilość sierot, których ilość dramatycznie rośnie. Choć w Kenii od dłuższego czasu nie było wojny, tragiczne żniwo zbiera epidemia AIDS. W Nairobi oraz w regionie Meru na północny wschód od Mount Kenia (szczytu, od którego wziął nazwę cały kraj) odsetek ludzi zarażonych HIV ocenia się na blisko 30%. Codziennie w całym kraju umiera ok. 700 osób.
Meru jest regionem rolniczym. Rodziny mieszkają w chatach z drewna lub odpowiednio przygotowanej gliny. Niewiele osób ma domy murowane z kamieni. Żyją z uprawy kukurydzy i sukumy - rośliny podobnej wyglądem do łopianu, a smakiem i pożywnością do szpinaku. Gotowana na palenisku sukuma i ugali (mąka kukurydziana) stanowią główne i najczęściej jedyne pożywienie.
Ubóstwo i rolniczy tryb życia całkowicie uzależnia mieszkańców od kaprysów pogody. Jeżeli jest dobra, mają co jeść, jeżeli jest świetna, mogą nawet sprzedać część kukurydzy i kupić coś do ubrania lub zapłacić za szkołę czy wizytę w ośrodku zdrowia. Jeżeli jest zła - głodują.
Często jesteśmy dumni z naszych osobistych osiągnięć. Miło jest myśleć, że jest się kowalem własnego losu i od nas samych zależy, jak potoczy się nasze życie. Z drugiej jednak strony zdajemy sobie sprawę, że nie wszyscy mają równe szanse. „O ileż lepsze byłoby moje życie, gdybym urodził się w Niemczech Zachodnich, USA, Szwecji...” Pomyślmy czasami, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby przyszło nam urodzić się w Afryce.

Grzegorz Faran


Przeczytaj drugą część relacji o stanie służby zdrowia w Kenii oraz z pracy wolontariuszy w tamtejszych ośrodkach zdrowia.


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]