Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 4 (95) lipiec-sierpień 2007

OBRAZEK Z EGZOTYCZNYCH MOTYLI

Ostatnio wpadły mi w ręce obrazki ze skrzydeł motyli i inne wyroby ze zwierząt, świeżo przywiezione z Afryki. Takie wyroby można też zobaczyć w muzeach misyjnych czy w misyjnych domach zakonnych. Skłoniło mnie to do refleksji nad naszym udziałem w niszczeniu przyrody krajów ubogich, zwłaszcza że św. Franciszek, patron naszego Ruchu, patronuje też ochronie przyrody.
Wakacyjny czas sprzyja podróżom, również międzykontynentalnym. Osoby wracające do kraju często przywożą żywe zwierzęta i rośliny czy wykonane z nich przedmioty. Przyczyniają się tak do wymierania rzadkich gatunków. Na świecie jest olbrzymi popyt na takie egzotyczne pamiątki. Gdyby w latach 70. ubiegłego wieku nie wprowadzono ograniczeń prawnych handlu zagrożonymi gatunkami, zapewne wiele z nich już by dziś nie istniało.
Biedni sprzedają bogatym
Wymieranie egzotycznych gatunków roślin i zwierząt to w skali globalnej zjawisko olbrzymich rozmiarów. Jedną z jego przyczyn jest handel (w tym nielegalny). Na bazarach i w sklepach w Azji, Afryce czy Ameryce Południowej łatwo jest zachwycić się oryginalną ozdobą z kości słoniowej, pięknem egzotycznych motyli czy torebką ze skóry węża. Bez trudu można tam kupić rzadkie, chronione okazy. Ich sprzedaż to świetne źródło zarobku dla tubylców. Zwykle z powodu braku wykształcenia nie są świadomi, że przyczyniają się do bezpowrotnego wyniszczania przyrody swego kraju. Powszechna bieda też jest silnym bodźcem do takiego zarobkowania. Skutki dla przyrody są tragiczne.
Na całym świecie co roku przewozi się miliony żywych zwierząt, roślin i produkowanych z nich wyrobów. Mogą to być np. obrazki z ptasich piór czy skrzydeł motyli, spreparowane okazy w gablotkach, słojach czy butelkach, egzotyczne kwiaty czy kaktusy, kubły na śmieci z nóg słoni, skóry gadów i ssaków, a także wyroby artystyczne z kości słoniowej, kłów hipopotamów czy chronionych gatunków drzew. Trafiają głównie do Europy i Ameryki Północnej. To ich mieszkańców stać na podróże, z którymi wiąże się pokusa zakupu atrakcyjnej pamiątki. Niestety, ostatnio coraz liczniej uczestniczą w tym procederze Polacy. Coraz częściej odwiedzamy egzotyczne kraje i... kupujemy egzotyczne wyroby.
Prawdziwa cena pamiątek
Niestety, prawdziwa, pozafinansowa cena takich przedmiotów jest bardzo wysoka. Międzynarodowy handel zwierzętami i roślinami oraz wykonanymi z nich produktami doprowadził już do wyginięcia wielu gatunków i zagraża tysiącom innych. Nie tylko niewykształceni tubylcy, ale też zamożni nabywcy zwykle nie zastanawiają się, że skóra, motyl czy muszla, którą kupią, oznacza cierpienie i śmierć kolejnego zwierzęcia i przyczynia się do wymierania kolejnych gatunków. Wielu Polaków nie jest świadomych skutków swych zachowań, a nawet zupełnie się nimi nie interesuje. Mało kto słyszał też o przepisach, zabraniających przywożenia do kraju wyrobów z zagrożonych gatunków.
Według danych Interpolu, międzynarodowy przemyt roślin i zwierząt przynosi w skali światowej zyski o wartości 6 miliardów dolarów rocznie. Są one porównywalne do dochodów z handlu narkotykami i bronią.
Naczelną zasadą obrotu dzikimi gatunkami roślin i zwierząt powinno być założenie, że handel i eksport okazów z kraju ich pochodzenia nie może zagrozić ich przetrwaniu. Korzystanie z zasobów natury nie może nadmiernie uszczuplać dzikich populacji. Konwencja Waszyngtońska o Międzynarodowym Handlu Dzikimi Zwierzętami i Roślinami z Gatunków Zagrożonych Wyginięciem (CITES) reguluje obroty na bezpiecznym dla przetrwania gatunków poziomie. Zakazuje ona handlu ok. 600 gatunkami zwierząt i 300 gatunkami roślin zagrożonych wyginięciem, ogranicza też handel ok. 4 tys. gatunków zwierząt i 25 tys. gatunków roślin, dla których handel może być istotnym zagrożeniem.
Kontrola światowego obrotu dziką fauną i florą obejmuje dziesiątki milionów zwierząt i roślin rocznie. Szacuje się, że transakcje handlowe (w tym legalne) sięgają kwoty 10-20 miliardów euro rocznie. Co roku na międzynarodowy rynek trafia z siedlisk naturalnych ok. 5 milionów ptaków, 15 milionów futer, 12 mln orchidei, 8 mln kaktusów, ok. 30 tysięcy małp naczelnych itd. Unia Europejska jest importerem ponad połowy kawioru, 75% roślin i żywych ptaków, 30% naczelnych.
Wiele organizacji i instytucji ostrzega dziś podróżujących, że swym lekkomyślnym zachowaniem mogą przyczynić się do całkowitej zagłady niektórych gatunków roślin i zwierząt. Przywożąc do kraju takie pamiątki mogą też nieświadomie popaść w...
Poważny konflikt z prawem
W Polsce, podobnie jak w innych krajach, turyści łamią prawo najczęściej nieumyślnie - przez nieznajomość istniejących zakazów oraz destrukcyjnych skutków swego postępowania. Bywa to też zwykła bezmyślność - niektórym wydaje się, że ten konkretny kwiat czy motyl, muszla czy skóra, którą przywozi do kraju, nie ma wpływu na przyrodę.
Przemyt do Polski przedmiotów zrobionych ze zwierząt ginących gatunków to zjawisko sporych rozmiarów. Służby celne konfiskują tysiące tego rodzaju wyrobów, jak pamiątki z kości słoniowej, korali, preparowanych skorpionów i muszli. W bagażach podróżnych znajdowano głowy krokodyli, skórę i mięso ze słonia, zasuszone motyle i wyroby z ich skrzydeł, czaszkę delfina, kości wieloryba, a nawet spreparowane pisklęta.
Niektóre okazy kupowane są świadomie przez przestępców. Jednak większość zarekwirowanych przedmiotów jest przewożona po prostu jako „niewinna” pamiątka z wakacji. Wielu z zatrzymanych na granicy przemytników to zwyczajni turyści, którzy chcieli z podróży przywieźć oryginalną pamiątkę. Jeśli do niedawna najgorszą konsekwencją była utrata nielegalnego towaru i kara pieniężna, to od kilku lat może to się zakończyć nawet więzieniem. W roku 1989 Polska ratyfikowała Konwencję Waszyngtońską. Od 1 maja 2004 roku obowiązuje nas prawo Unii Europejskiej, które zaostrza przepisy Konwencji. Rozwiązania unijne znalazły odbicie w naszej Ustawie o ochronie przyrody. Zgodnie z jej przepisami, od maja 2004 próba nielegalnego wwiezienia do kraju okazu ginącego gatunku jest przestępstwem, zagrożonym karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Dotyczy to również przedmiotów wykonanych z chronionych zwierząt i roślin.
W Polsce część skonfiskowanych przedmiotów trafia do gablot, wystawowych na lotniskach. Mają one przypominać turystom o konieczności przestrzegania prawa i ostrzegać przed ewentualnymi konsekwencjami jego łamania.
Ofiarą turystów mogą paść zarówno tak okazałe gatunki, jak słoń czy tygrys, jak i gatunki mniejsze, ale wyróżniające się niezwykłym pięknem. Niszcząc je, pozbawiamy następne pokolenia radości, jakiej sami chcemy doświadczać. Wymarcie pojedynczego gatunku pociąga jednak za sobą poważne skutki dla całego środowiska - zazwyczaj przyczynia się do wymierania kolejnych kilku czy kilkunastu gatunków, które były zależne od tego, który wcześniej uległ zagładzie. Taki efekt domina, raz uruchomiony, trudno jest zatrzymać. Prowadzi do nieodwracalnego zubożenia różnorodności biologicznej całego ekosystemu, od której jesteśmy zależni również i my. Ekosystem o zachwianej równowadze jest o wiele bardziej podatny na destrukcję, czego ostateczną konsekwencją jest np. pustynnienie olbrzymich obszarów Ziemi czy odczuwane przez wszystkich zmiany klimatu.
Jeśli mimo wszystko chcemy przywieźć do kraju pamiątkę z roślin czy zwierząt, należy sprawdzić, czy dany gatunek nie jest chroniony. Informacje są na stronie internetowej Ministerstwa Ochrony Środowiska. Ale stwierdzenie, czy dany okaz jest na liście, nie jest łatwe nawet dla specjalistów. Lepiej więc nie dokonywać zakupu, którego konsekwencje mogą być bolesne nie tylko dla przyrody, ale i dla nas samych. Na granicy polskiej może to okazać się początkiem poważnych kłopotów.

Wojciech Zięba


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]