Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 1 (92) styczeń-luty 2007

ŻYCIE MISYJNE JEST PIĘKNE

Napisała do nas S. Terezyta, misjonarka z Burundi, przebywająca na urlopie w Polsce. Pracuje w Gatara, placówce misyjnej Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego, którą wspieramy już od wielu lat.

Leżajsk, sierpień 2006
Drodzy Przyjaciele Misji
25 lat temu, w Uroczystość Zwiastowania Pańskiego 25 marca 1981 r., pierwsze cztery misjonarki ze zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego, wśród których byłam i ja, stanęły na afrykańskiej ziemi, w jednym z najbiedniejszych krajów świata - Burundi. W miejscowości Gatara, w diecezji Ngozi, rozpoczęłyśmy pracę wśród chorych. W następnym roku, w święto maryjne, z dala od Ojczyzny i najbliższych, złożyłam śluby wieczyste, by oddać się na zawsze Bogu i służbie ubogim. Jestem pewna, że w czasie tych 25 lat mojej posługi misyjnej w Afryce modliliście się i nadal ogarniacie modlitwą misje, misjonarzy, misjonarki, a więc i moją posługę. Dlatego jestem Wam wszystkim bardzo wdzięczna. Jednocześnie gorąco Was proszę, nie zapominajcie o nas. Bardzo potrzebujemy Waszych modlitw. Jest to siła i moc, dzięki której trwamy tam w chwilach często bardzo trudnych.
Podejmując pracę misyjną, nasze siostry pragnęły głosić miłość Boga do każdego człowieka, służąc szczególnie chorym: w Ośrodku Zdrowia, w szpitalu, na porodówce, pomagając również biednym i sierotom. Okres 25 lat posługi misyjnej w Burundi to czas trudny, zwłaszcza w okresie prześladowania Kościoła, kiedy wyrzucano misjonarzy z kraju. Została mała garstka białych misjonarzy, wśród których znalazłam się dzięki cudownej opiece Matki Bożej Częstochowskiej, gdyż 26 sierpnia 1987 r. - w dniu wyznaczonym na nasz wyjazd - zabrakło miejsc w samolocie. Następne miejsca były już niepotrzebne, bo nowy rząd powołany po zamachu stanu w pierwszych dniach września tegoż roku, zmienił stosunek do Kościoła dlatego mogłyśmy pozostać w Burundi. Z kolei lata 90-te XX wieku były nowym doświadczeniem z powodu wojny domowej i walk etnicznych. Umęczona, uboga ludność, żyjąca w ciągłym lęku, była okradana, a jej mienie niszczone. My też nie byłyśmy od tego wolne. Kilka razy nasze ośrodki zdrowia i szpitale były okradane i częściowo niszczone.
Nasza posługa na misjach to jednocześnie czas szczególnego działania Bożego. To droga prowadząca do całkowitego zdania się na Pana, do bezgranicznego zaufania Jemu. Pan Bóg chce nas przekonać że misje to Jego dzieło, a my jesteśmy tylko słabymi narzędziami w Jego ręku. Codziennie cudowna ręka Bożej Opatrzności czuwa nad nami, nad naszymi podopiecznymi: chorymi, ubogimi, sierotami, nad tymi, którym służymy. Oto kolejny dowód Bożej opieki: w sobotę 1998 r. jadąc ze współsiostrą małym samochodem odmawiamy różaniec, nagle spoza zakrętu nadjeżdża na nas ogromna ciężarówka i dochodzi do zderzenia czołowego. Normalnie, po ludzku rzecz biorąc, z takiego wypadku nie wychodzi się żywym. Tymczasem obydwie żyjemy, za co Bogu niech będą dzięki i naszej najlepszej Matce, Maryi.
Nasz, mój pobyt w tym kraju był i nadal jest znakiem zapytania dla wielu Burundyjczyków, ale też i znakiem nadziei na lepsze jutro. Ludność Burundi żyje głównie z prymitywnego rolnictwa: z plantacji kawy, herbaty, trzciny cukrowej. Uprawia się kukurydzę, sorgo, słodkie pataty, fasolę, banany. Praktycznie w tym górzystym kraju brak bogactw naturalnych i przemysłu, dlatego wszędzie widoczna jest bieda.
Kilka razy stawiano mi pytanie: Dlaczego siostra jest tak długo w tym niebezpiecznym rejonie? Ostatnio usłyszałam też zdanie: „Jeśli nas siostra opuści, będziemy umierać” - bowiem przez cały czas pobytu pracuję jako pielęgniarka w ośrodku zdrowia. Odpowiedzią na to pytanie jest Jezus Chrystus. To, że trwam, jest niczym niezasłużoną łaską, darmo mi daną od Pana, wypraszaną przez modlitwy i ofiary wielu Dobrodziejów Misji z całego świata, a szczególnie Was, moich Rodaków. Życie misyjne jest piękne. Jest to wspaniała przygoda człowieka z Bogiem, choć wymaga trudu i ofiary, ale wiemy, że życie jest walką, a krzyż nauką miłości.
Z całego serca składam wszystkim Bóg zapłać - murakoze cane (w języku kirundi).

S. Terezyta Franus CSS
Mission de Gatara, Ngozi, Burundi


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]