Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 8 (62), wrzesień 2002

DZIECI Z KAMERUNU PISZĄ O SOBIE

Nie raz pisaliśmy o losach dwóch kleryków i jednego kandydata na kleryka z Kamerunu, którym pomagamy za pośrednictwem siostry Pauliny Megier. Niedawno poprosiła nas o włączenie do Adopcji Serca kolejnej czwórki dzieci, przedstawiając trudne historie ich życia. Niech będą one zachętą do pomocy, choć może nie dla tych konkretnych dzieci.
Gdy przedstawiamy w gazetce los jakiegoś dziecka, zgłasza się wiele osób, które pragną je wspierać. Ale nim gazetka dotrze do Czytelników, znajdziemy już dla nich przybranych rodziców. Jednak wiele innych dzieci oczekuje na pomoc w ramach Adopcji Serca. Większość z nich o sobie nie napisze, ale na pomoc czekają tak samo. Właśnie te anonimowe dzieci polecamy ofiarności naszych Czytelników.
Chciałbym się uczyć
Tcholliré, 27.12.2001

Nazywam się Emmanuel Mahonde, urodziłem się 11 lipca 1983 r. w Tcholliré. Zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. Od dzieciństwa opiekuje się mną starszy brat. Gdy miałem 6 lat, zabrał mnie do miasta Touboro, gdzie miałem chodzić do szkoły, gdyż moi rodzice nie mieli już środków i nie żyli razem. Przez pierwszy rok nie chodziłem do szkoły, gdyż przybyłem za późno. Z tego powodu do szkoły poszedłem w wieku 7 lat. Przez sześć lat mieszkałem ze starszym bratem, który pomagał mi w nauce. Skończyłem sześć klas szkoły podstawowej. W szóstej klasie otrzymałem Certyfikat Nauczania Podstawowego i Początkowego (CEPE) i rozpocząłem szkołę średnią. Po zdaniu egzaminu nie mogłem jednak do niej uczęszczać, gdyż mój brat nie miał już na to środków.
Wróciłem więc do Tcholliré, gdzie przez dwa lata mieszkałem z babcią i uprawiałem pole, które zapewniało mi byt. W wieku 15 lat wróciłem do szkoły i obecnie jestem w czwartej klasie w liceum w Tcholliré.
Moi rodzice są muzułmanami, rozwiedli się i nie są już razem. Mam czterech braci i dwie siostry, ale nie mieszkają w tym samym mieście, co ja - są w sąsiednich miastach, a jedna z sióstr wyszła za mąż.
Jestem katolikiem, zostałem ochrzczony, przyjąłem komunię i przygotowuję się do bierzmowania, które odbędzie się 20.01.2002 r. w Tcholliré. W parafii zajmuję się dziećmi.
Teraz mieszkam z babcią, którą już bardzo męczy praca w polu, konieczna, by zarobić pieniądze na opłacenie kosztów szkolnych. Im wyższy poziom nauczania, tym bardziej wzrastają koszty i już sobie nie radzę. Czasami, gdy wracam do domu, nie mam nic do jedzenia i spędzam dzień głodny.
Jestem w czwartej klasie szkoły średniej i chciałbym kontynuować naukę, ale nie mam środków. Dlatego zwracam się do Was, by prosić o pomoc. Zechciejcie w swoim miłosierdziu przyjąć moja prośbę.

Emmanuel Mahonde
Matka mnie porzuciła
Tcholliré, 27.12.2001

Jest mi trudno napisać Wam ten list - historię mojego życia w Afryce. Nazywam się Emmard Hamadou. Urodziłem się w 1985 r. w Kong-Kong na północy Kamerunu. Mój ojciec zostawił moją matkę, kiedy nosiła mnie w łonie; miała wtedy 16 lat. Byłem jej pierwszym dzieckiem. Gdy miałem dwa lata, ona z kolei zostawiła mnie na placu targowym w miasteczku i odeszła z młodym mężczyzną.
Po tym, jak zmęczony płakałem, wszyscy zorientowali się, że jestem dzieckiem porzuconym przez matkę. Jakiś dobry samarytanin wziął mnie i oddał szefowi wioski, by ten odszukał matkę lub rodzinę. Szef dowiedział się skąd pochodzę i odnalazł rodzinę mojej matki. Jednak krewni powiedzieli szefowi wioski, że nie widzieli nigdy matki ani jej syna i porzucone dziecko to nie ich problem. Następnie przedstawiono mnie wujkowi ze strony ojca, który mnie rozpoznał, a potem wziął do siebie.
Rozmawiam tylko z tym wujkiem. Jest on ojcem dużej rodziny i jest bardzo stary - ma 75 lat i dziewięcioro dzieci. Obecnie z powodu podeszłego wieku nie pracuje już w polu. Leży ciągle na starej oślej skórze i bolą go plecy, nerki i stopy. Z pomocą wujka skończyłem szkołę podstawową.
W latach 1998-2000 uczęszczałem do szkoły średniej - do gimnazjum technicznego. Wybrałem tę dziedzinę, by mieć zawód. Przez rok nie chodziłem do szkoły z braku pieniędzy. Kiedy zdobyłem zeszyty i przybory szkolne, w 2001 roku wróciłem do szkoły. Jednak nie widziałem nigdy dzienników z ocenami, bo nie jest opłacone ubezpieczenie.
Jestem dzieckiem opuszczonym przez rodziców, którzy nie chcą się do mnie przyznać. By uczyć się w gimnazjum technicznym, potrzebne są pieniądze. Zeszyty, książki i przybory szkolne, które są obowiązkowe, drogo kosztują, podobnie jak ubezpieczenie. Co roku potrzebne są nowe rzeczy, a ceny rosną. Dlatego będąc obecnie w trudnej sytuacji, zwracam się do Was o pomoc.
Proszę o przyjęcie najgłębszych wyrazów szacunku.

Emmard Hamadou



Nakłoń ucha swego biednemu i łagodnie odpowiedz mu spokojnymi słowami! Wyrwij krzywdzonego z ręki krzywdzącego, a gdy sądzić będziesz, nie bądź małodusznym! Bądź ojcem dla sierot, jakby mężem dla ich matki, a staniesz się jakby synem Najwyższego i miłować cię On będzie bardziej niż twoja matka (Syr 4,8-10).


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]