Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 3 (41), marzec-kwiecień 2000

WIĘZIENIE W GUIDER

      Misjonarkę z Kamerunu, Siostrę M. Radosławę Wojtasiak poznaliśmy już w poprzednim numerze gazetki. Dziś publikujemy jej list, z którego dowiemy się więcej o jej pracy w więzieniu.

Figuil, 20.10.1999
      AVE MARIA!

      Umiłowani w Panu Przyjaciele Misji
      Wróciłam do Kamerunu dnia 6. września, po pięciu miesiącach nieobecności. Szczerze tęskniłam już do mojej wspólnoty i do pracy z ludźmi. Te wakacje nie należały do najłatwiejszych. Przeżywałam jakiś kryzys, którego sama niezbyt rozumiem. Wiem tyIko, że te trudności wyzwoliły we mnie dużo energii, którą dziś wykorzystuję z całym zapałem. Bóg zapłać za modlitwę, zwłaszcza moim Rodzicom, Współsiostrom i chorym.
      Pragnę dziś podzielić się z Wami moimi przeżyciami z pracy w więzieniu w Guider, do którego dojeżdżam raz w tygodniu co wtorek na usilną prośbę dyrektora więzienia i naszego wielkiego dobrodzieja, pana Pierre'a Rocaglia, właściciela fabryki marmuru i wapnia we Figuil. 12 pomieszczeń z cementowym podwórkiem w środku może pomieścić ok. 150 osób, tymczasem jest tam 300 więźniów. Ci, którzy są lepiej sytuowani lub mają w pobliżu swoje rodziny, korzystają z wielu ulg i z jedzenia przyniesionego przez najbliższych. Natomiast los obcokrajowców, odrzuconych czy oddalonych od swych rodzin jest pożałowania godny. Ponieważ nie mają czym się wykupić, więc nikt nie zadba, żeby mieli należyty proces sądowy, dokucza im głód, bo więzienna strawa to raz na dzień miseczka bulu ze źle zmielonej kukurydzy i sos z liści baobabu. Zmuszani są do najcięższych prac, jak na przykład wchodzenie po pas do fosy z odchodami, aby ją opróżnić i oczyścić.
      Ponad 50 więźniów to szkielety ludzkie zaatakowane przez straszne choroby skóry, otwarte rany i pasożyty. Największą plagą jest świeżb, pchły i szczury, grasujące szczególnie w nocy, a kryjące się w dziurach w murze i miedzy zwisającymi strzępami sufitu a dachem. Byłam kilka razy w środku więzienia, odwiedzając chorych nie mogących się podnieść, i raz z inżynierem, który miał zrobić kosztorys naprawy jeszcze pokolonialnych budynków więziennych. Ja miałam zbadać warunki sanitarne i odkryć źródła infekcji. Byłam przerażona! Jest tylko jeden kran z wodą do picia, mycia, prania i gotowania na 300 osób. W izbie 5 x 3 m sypia 30 osób na cementowej posadzce na matach. Jest tylko jedna ubikacja, tzn. pomieszczenie z dwiema dziurami i fosą na zewnątrz, przylegającą do muru, którą trzy razy w miesiącu oczyszczają więźniowie. Nie ma żadnych przyborów do sprzątania oprócz miotełki ze słomy, a więzienne jedzenie przygotowywane jest w tak niehigienicznych warunkach, że odbiera apetyt nawet najbardziej niewrażliwym.
      Nowy dyrektor więzienia to człowiek jeszcze nie zepsuty przez korupcję. Otworzył drzwi tego smutnego przybytku tym, którzy chcą i mogą coś zmienić. Nasz dobrodziej, pan Pierre Rocaglia, dał nam 2 mlny FCFA na leczenie i dożywianie najbardziej umęczonych. Raz w tygodniu dojeżdżam do Guider, aby leczyć chorych. Badam mniej więcej 40 chorych na dzień. Przeważnie daję antybiotyki w zastrzykach, bo raz wkłutego lekarstwa już nie można sprzedać.
      Razem z kobietami miłosierdzia zorganizowałyśmy codzienne dożywianie najbardziej wychudzonych. Co wtorek chorzy dostają po kostce mydła, by higieną wspomóc działanie lekarstw. Na początku października kupiłyśmy na targu 50 spodni i tyleż samo koszul, aby odziać tych, co za odrobinę jedzenia sprzedali swe ubrania i pozostali w łachmanach. To trzeba było widzieć: każdy z nich wchodził do rozmównicy, zdejmował swoje szmaty, przywdziewał nowe ubranie, a stare wrzucał do plastikowego worka. To było dla nich prawdziwe święto, okrzykom i tańcom nie było końca. Takim sposobem trochę "odszmaciliśmy" i "odpchliliśmy" to miejsce cierpienia. Największą naszą radością jest to, że udało nam się puścić w ruch krąg humanitarnej pomocy wśród ludności lokalnej. Kto wie, może uda się zmobilizować dobrodziejów i władze miasta, aby zrobić remonty w więzieniu i poprawić warunki sanitarne zatrzymanych. Pan Roka jest tym bardzo zainteresowany. Wspomniałam też o tym Panu Prefektowi przy okazji załatwiania rejestracji prawnej. Jak na razie dał 3 kartony lekarstw dla więźniów. Podziwiałyśmy go za ten gest.
      Jestem głęboko wdzięczna Jezusowi, że pozwolił mi osobiście dotknąć tej nędzy. Boży Duch podsuwa nam coraz to nowe pomysły, by zaradzić biedzie. Niech Bóg we wszystkim będzie uwielbiony!
      Kończę ten list, pozdrawiając serdecznie wszystkich Przyjaciół Misji, chorych i wszystkich należących do grona Rodziny Ojca Edmunda Bojanowskiego.
      Wdzięczna

S. M. Radosława Wojtasiak


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]