Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 5-6 (96-97) wrzesień-grudzień 2007


Chartum, Sudan, 20.08.2007 r.

Drodzy Przyjaciele
Serdecznie pozdrawiam i zapewniam o pamięci i modlitwie w Waszych intencjach. Przesyłam kolejną listę dzieci, które potrzebują pomocy. U nas w tym roku dużo padało. Deszcz zniszczył wiele domów. Nawet w szkole we wszystkich klasach było pełno wody. Straciliśmy dwa tygodnie nauki. Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze. Będę pamiętać o Was w czasie moich rekolekcji.

***
Chartum, Sudan, 23.09.2007 r.

Drodzy Przyjaciele z Maitri i wszyscy Przyjaciele Sudanu
Serdecznie pozdrawiam z drogiej mi ziemi sudańskiej. Często o Was myślę i pamiętam w modlitwie. Proszę wybaczyć, że tak dawno nie pisałam. Ostatnio zostałyśmy tylko dwie we wspólnocie, a tu dwie duże szkoły i inne obowiązki. Ktoś to musi zrobić, bo ludzie nie wiedzą, że nie ma wszystkich sióstr. Teraz wszystkie wróciły i chyba będzie lepiej.
W sierpniu ja sama wyjechałam na rekolekcje do Etiopii. Było pięknie. To całkiem inny kraj niż Sudan. W tej chwili tam pada i wszędzie jest zielono. Zatęskniłam za Polską. Oczywiście widać tu skutki wieloletniej wojny, ogromną biedę, skromne domki, zrobione z gliny i przygotowane na porę deszczową - tak jak w Sudanie, tylko odmiennym sposobem. Inne domy są zrobione ze słomy. Gdy jest zimno, zwierzęta i ludzie przebywają w jednym domu. Etiopczycy są życzliwi. Dzieci, widząc nas, biegły, by nas przywitać, nawet jeśli nie mogłyśmy zamienić z nimi słowa, bo nie znają angielskiego ani arabskiego, a my nie znamy ich języka. Wystarczył jednak uścisk dłoni, uśmiech...
U nas w tym roku panuje straszna bieda, spowodowana wyjątkowo długimi i silnymi deszczami. Woda po deszczu stoi jak na cementowym podwórku. Nic nie wsiąka. Z czasem zmienia kolor i zapach, nie wspominając o jej zawartości, bo WC jest tutaj na otwartym placu. Pierwsza straszna ulewa zniszczyła bardzo dużo domów naszych biednych ludzi. Domy te zrobione są z piachu, który nasiąkł wodą, zwłaszcza u podstawy, bo nie mają cementowych fundamentów, i jeden po drugim rozsypywały się jak domki zrobione w piaskownicy. Straszny widok. Dzięki Bogu było to rano, więc obudzeni ludzie zdążyli usunąć z domów dzieci i wyposażenie. W przeciwnym razie pod ciężarem nasiąkniętych dachów z gliny zginęłoby wiele rodzin. Przez dwa tygodnie nie było lekcji. Plac szkolny wyglądał jak morze i w każdej klasie było pełno wody. Wiele dzieci z naszych szkół utraciło swoje domy. Dużo rzeczy w ich domach zostało zniszczonych. Błoto i brud były też powodem wielu chorób wśród dzieci i dorosłych. Więcej ludzi błagało o pomoc.
W tym roku także nasz dom został zalany. Rano, gdy ludzie się obudzili, zaczęli wylewać wodę z podwórek na drogę. Woda ta spłynęła na plac kościelny, na nasze podwórko, do wszystkich naszych pokojów i do kaplicy. Nie mogłyśmy nic zrobić. Biegałyśmy z jednego pokoju do drugiego, by wyciągnąć z szaf to, co było na dolnych półkach, i ustawić lodówkę i zamrażarkę na cegłach, by uratować to, co można było uratować. Musiałyśmy szybko odciąć prąd, bo wszystkie połączenia elektryczne były w wodzie. To samo było we wszystkich klasach w szkole. Wyczyszczenie z brudu i błota pokoju po pokoju, szafy po szafie, zajęło nam cały miesiąc albo i dłużej. Jeszcze do tej pory nie wszystko wróciło na swoje miejsce, bo wciąż nie jesteśmy pewne, czy tegoroczne deszcze już się skończyły. Minionej nocy jeszcze nas zaskoczył silny deszcz. Połowa dzieci - jak zawsze w takich sytuacjach - nie przyszła do szkoły.
We wtorek zaczynają się w naszych szkołach egzaminy semestralne. Może dzieci nie zdają sobie z tego sprawy, ale mnie ogarnia przerażenie. Jak sobie poradzą, gdy tyle lekcji straciły z powodu deszczy? Widzę, że nauczyciele podchodzą do obowiązków raczej poważnie, ale też z radością czekają na nadchodzące dwa tygodnie wolnego w czasie Ramadanu - muzułmańskiego postu. Oczywiście nie wszystkie szkoły doznały tych zniszczeń i nie wszystkie musiały przerwać naukę, bo znajdują się w lepszych miejscach i sytuacji. Proszę o modlitwę, by Bóg dopełnił to, czego my nie jesteśmy w stanie zrobić.
Drodzy Przyjaciele, proszę przesłać w moim imieniu słowa szczerej wdzięczności wszystkim, którzy poprzez Adopcję Serca wspomagają tutejsze dzieci. Chcę także przekazać szczególne podziękowania tym, którzy spontanicznie składają różne ofiary pieniężne na potrzeby Sudanu. Dają nam one możliwości pomocy wszystkim potrzebującym: ofiarom deszczu, chorób i różnych nieszczęść, tym, którzy utracili dach nad głową, którzy nie mają chleba. Niech Bóg, który widzi nasze serca, wynagrodzi każdemu bez miary.
Wdzięczna

S. Elżbieta Czarnecka z Sudanu


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]