Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 6 (79), listopad-grudzień 2004

PRZYCHODZI PAN NIEBA I ZIEMI

Kigali-Masaka, 4.10.2004
Drodzy Dobrodzieje
Łączymy się z Wami, kiedy w małym Betlejem, przychodzi Maleńki, rodząc się w żłóbku, gdy świat pogrążony jest w milczeniu. Nie może jeszcze otworzyć niemowlęcych ust, więc aniołowie śpiewają za Niego: "Chwała na wysokości Bogu"... Narodził się ubogi, aby każdy miał do Niego przystęp. Bóg, Pan nieba i ziemi, przychodzi jako bezbronna i mała Dziecina, aby nas ubogacić swym ubóstwem.
Niech MIŁOŚĆ BOGA zamieszka wśród nas. Dzieląc się opłatkiem w ten piękny i pełen tajemnic wieczór wigilijny, życzę Wam pokoju, nadziei, miłości oraz głębokiej wiary płynącej z betlejemskiej stajenki.

* * *

Korzystając z okazji przesyłamy garść wiadomości z Rwandy i D.R. Kongo. W Regionie Wielkich Jezior nie ma prawie rodziny, która by nie ucierpiała na skutek działań wojennych. Każda z walczących stron utraciła kogoś z rodziny (czasami wszystkich). Konsekwencją tego jest duża ilość sierot, wiele ludzi jest w więzieniach. Dziś również wirus AIDS dziesiątkuje całe rodziny. Coraz większy procent ludzi młodych umiera na ta chorobę, a najczęściej umierają rodzice. Choroba ta trwa kilka lat i doprowadza do nędzy całą rodzinę. Najgorzej, że pozostają osierocone dzieci.
Trudno mówić o jakiejkolwiek sytuacji rodzinnej, gdy dzieci w wieku szkolnym, często w liczbie 4-8, żyją same i jeszcze kilka razy w tygodniu musza zanieść żywność ojcu lub matce w więzieniu lub w szpitalu, czasami kilkanaście kilometrów pieszo. Same uprawiają skrawek ziemi przy domu, ale to nie wystarcza na jeden posiłek dziennie. Często starsze, poświęcając się dla pozostałych, nie idzie do szkoły, by uprawiać pole, zbierać gałęzie na przygotowanie posiłku i przynieść wodę, czasem z odległości kilku kilometrów. Sytuację, którą opiszę, można by mnożyć w tysiące.
Co dzień do naszego ośrodka przynoszą z odległych wiosek na zwykłych noszach uplecionych z liści bananowych dziesiątki chorych. Franciszka dowlokła się sama ze swą siostrzyczką, pokonując 19 km wąskimi ścieżkami na skróty. Przed ośrodkiem upadła z wycieńczenia. Ta 16-letnia dziewczynka ważyła 21 kg. Przez dwa miesiące Franciszka pozostała w naszym ośrodku w Masaka, lecz mimo wszelkich starań nie udało nam się jej uratować. Miała zaawansowana gruźlicę i organizm całkowicie wycieńczony głodem. Wczesnym rankiem, w czasie, gdy w sali odalonej o kilka metrów odprawiana była Msza św. dla chorych, zmarła szepcąc: "Pozwólcie mi odejść".
Wieczorem poprzedniego dnia błagała nas, aby zanieść ja do domu. Niestety, zawiozłyśmy ją w malej trumience i okazało się, że ten domek, o którym marzyła, by go jeszcze raz zobaczyć przed śmiercią, jest mniejszy od jej trumny. Ulepiony z gliny i przykryty liśćmi bananowymi, ma maleńkie "drzwi" (trzy małe deseczki), przez które osoba dorosła z trudem mogła przejść. Wewnątrz tylko jedno małe pomieszczenie bez okienka, na ziemi liście bananowe służące za łóżko dla sześciorga dzieci i... nic więcej. W czasie deszczu dzieci są mokre i zmarznięte, bo nic nie mają do przykrycia w nocy. Matka ich zmarła w marcu 2004. Franciszka troszczyła się o pożywienie dla młodszego rodzeństwa i z pewnością dla niej nigdy nie starczyło. Najmłodsze dziecko ma zaledwie rok, a 4-letni chłopiec jest niemową. Przed domkiem jest poletko, który dzieci uprawiają, jednak zbyt małe, by się wyżywić. W miarę naszych możliwości będziemy się starały pomóc tym dzieciom, choć lista podobnych sytuacji wydłuża się z dnia na dzień.
W Rwandzie prowadzimy 3 ośrodki zdrowia z ośrodkiem dożywiania. Każdy ma mały szpital na 20 łóżek i salę porodową, gdzie przyjmuje ok. 50 kobiet miesięcznie. Odbywają się tam badania przedporodowe, szczepienia dzieci oraz codzienne przyjmuje się chorych z różnymi problemami. Głównie jest to malaria, gruźlica i AIDS, które stało się plagą. Wykonuje się także testy na AIDS u kobiet przed porodem i u wszystkich, którzy się zgłaszają. Podaje się leki. Obecnie w każdym ośrodku zdrowia są już setki osób zarażonych wirusem HIV, często ludzi młodych, skazanych na powolną śmierć, którzy oczekują pomocy, zwłaszcza w końcowym stadium choroby. Siostry odwiedzają w domach umierających, strasznie owrzodzonych i wychudzonych, którzy nie są w stanie przyjść kilkanaście kilometrów do ośrodka po pomoc i leki.
Obok każdego ośrodka zdrowia jest również ośrodek dożywiania dla zagłodzonych dzieci w wieku 0-5 lat; jest również wiele zagłodzonych dorosłych.
Siostry w ramach Adopcji Serca zajmują się sierotami i ich adopcją oraz Szkołą Życia dla dziewcząt z najbiedniejszych rodzin. Jest tam wiele osieroconych i kalekich dziewcząt, które uczą się najprostszego zawodu szycia oraz gotowania, czytania i pisania.
Za Waszym pośrednictwem pragniemy dziś podziękować wszystkim ludziom dobrej woli, którzy poprzez Ruch Maitri pomagają naszym siostrom w niesieniu pomocy. Niech dobry Bóg darzy Was wszelkimi potrzebnymi laskami w służbie potrzebującym, a my zapewniamy o naszej pamięci w modlitwie.
Z wyrazami wdzięczności i szacunku

S. Marta Litawa SAC


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]