Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 9 (73), grudzień 2003

RADOSNEGO SPOTKANIA Z CHRYSTUSEM

Kigali, 08.11.2003

Kochani Przyjaciele Misji
Na zbliżające się święta Bożego Narodzenia życzymy Wam radosnego spotkania z Chrystusem, przychodzącym do każdego z nas i przynoszącym nam dar wewnętrznego pokoju. Życzymy także codziennego wzrostu na drodze do świętości.
Pamiętające w modlitwie u stóp nowonarodzonego Zbawcy

Siostry Pallotynki z Rwandy i Kongo

***

Dziękujemy serdecznie za przesłane do nas pozdrowienia i listy, za duchowe i materialne towarzyszenie naszym pracom misyjnym, za wszelkie ofiary i cierpienia składane Bogu w naszych intencjach, jak również za wszelkie dowody pamięci, które są dla nas pomocą i zachętą do kontynuowania naszej misji, do szerzenia Bożego królestwa miłości i pokoju w kraju, gdzie tak bardzo go brak. Gorąco dziękujemy Wam wszystkim. Przesyłając serdeczne pozdrowienia z Rwandy i Kongo, pragnę podzielić się z Wami codziennością życia misyjnego.
Siostry Pallotynki pracują na misjach w Rwandzie i Kongo od 25 lat. Dziś tworzą pięć wspólnot. Główną naszą troską jest służenie chorym i cierpiącym, którzy każdego dnia bardzo licznie przybywają do naszych ośrodków zdrowia i dożywiania. Najczęstszymi chorobami są: malaria, gruźlica, ameboza, zapalenie płuc i opon mózgowych oraz AIDS, na którą cierpi coraz więcej ludzi, przede wszystkim młodych, a ostatnio nawet dzieci.
Każda z nas ma świadomość obowiązku stania u boku chorych na AIDS, choć jest to trudne, zważywszy na biedę, w której ci ludzie żyją oraz tendencje usuwania się w cień życia społecznego. Nie tracimy jednak nadziei, że niedługo nadejdzie dzień, w którym i ta „plaga” zostanie pokonana. W obliczu ciężkiej próby pragniemy być żywymi świadkami miłosiernej miłości dobrego Boga.
W prowadzonych przez nas ośrodkach siostry pracują już od wczesnych godzin rannych, a także i nocą. Przyjmują dziesiątki chorych, których często trzeba przewozić do szpitala. Tu pozostają tylko ci pacjenci, których stan jest bardzo ciężki, pozostali muszą każdego dnia przemierzać nawet dziesiątki kilometrów, aby przyjść na zabiegi, zmianę opatrunków czy zastrzyki.
Wśród pacjentów jest coraz więcej chorych na gruźlicę, której leczenie w tutejszych warunkach jest bardzo trudne, długie i kosztowne. Siostry pielęgniarki dźwigają brzemię ponad swoje sił. Powodem są niewystarczające środki finansowe na zakup leków i materiałów medycznych, konieczność docierania do odległych nawet o 50 km wiosek na szczepienia dzieci, a także inne trudne sytuacje, których każdego dnia jest bardzo dużo. Jednak miłość do chorych i troska o nich sprawiają, że siostry nie tracą nadziei i z uśmiechem rozpoczynają każdy nowy dzień.
Przy każdym ośrodku zdrowia mamy punkty dożywiania zagłodzonych dzieci oraz dorosłych, którzy wymagają odpowiednio przygotowanych posiłków. Po uprzednim nawodnieniu organizmu, dzieci nie mające łaknienia karmione są przez sondę, aby mogły następnie przyjmować normalny posiłek. Przyrost wagi jest systematycznie kontrolowany. Matki są informowane, jak powinny przygotowywać skromny, ale pożywny posiłek dla dzieci. Uczymy ich uprawy warzyw i gospodarstwa domowego, aby w przyszłości mogły zapobiec niedożywieniu, które mogłoby zagrażać życiu ich pociech.
Kolejnym polem naszej pracy apostolskiej jest katecheza, organizacja szkół szycia, nauka gospodarstwa domowego dla dziewcząt z najbiedniejszych rodzin oraz tzw. akcja rodzinna, mająca na celu ukazanie i uświadomienie roli i wagi, jaką mają metody naturalnego planowania rodziny.
Wobec ogromu problemów i nędzy tak często doświadczamy tu bezradności... Spotykamy sytuacje bardzo trudne i czasem niezrozumiale. Niech ilustracją będzie świadectwo jednej z sióstr, która tak opisuje swoje spotkanie z nieznajomą, ciężko chorą kobietą.
Przyniesiono kobietę...
Wczesnym rankiem do naszego ośrodka zdrowia przyniesiono ciężko chorą młodą kobietę. Krótko przed śmiercią prosiła, by zanieść ją na noszach do ośrodka, do sióstr. Nie było to jednak proste, gdyż mieszkała daleko w górach, gdzie nie ma drogi, a jedynym połączeniem ze „światem” jest wąziutka ścieżka w buszu. Przyczyną jej ciężkiego stanu była zwyczajna słabość z niedożywienia (zwłaszcza po urodzeniu trzeciego dziecka), malaria, anemia... Mogłoby ją uratować przetoczenie krwi, wiec postanowiłyśmy ją zawieźć do odległego o 30 km szpitala. Razem z nią pojechał jej mąż i babcia, która trzymała na kolanach niemowlę, płaczące z głodu. W drodze spytałam jej męża, czy są katolikami. Po usłyszeniu cichego „tak”, rozpoczęliśmy wspólnie różaniec w intencji kobiety i jej rodziny. Jednak w połowie drogi przerażony mąż wydusił z siebie słowo abfuje - nie żyje. A ona tak bardzo chciała żyć, cieszyć się swymi dziećmi, pracować na polu, przygotowywać posiłki...
Zawróciłam więc, aby odwieźć ją do domu, ale część drogi musieliśmy przemierzyć pieszo, niosąc zmarłą na noszach wąskimi, górzystymi ścieżkami. Nagle wśród bananów zobaczyliśmy maleńki domek ulepiony z gliny. Wewnątrz były dwa ciemne pomieszczenia. W rogu jednego z nich, na ziemi, położyliśmy zmarłą kobietę. Obok były trzy kamienie zasypane popiołem i pusty garnek, w którym poprzedniego dnia ta kobieta przygotowała ostatni posiłek.
Z drugiego pomieszczenia wychyliło się dwoje kilkuletnich maluchów, którym ojciec z trudem oznajmił, co się stało. Zastanawiałam się, czy to było wola Boża, czy wina ludzi? A może nie mamy dość wrażliwości, aby przemieniać świat?
Takich i podobnych przypadków jest bardzo dużo, nie tylko w Rwandzie czy Kongo, ale na całym świecie. Każda chwila niesie tak wiele radości, ale i bólu...
Adopcja Serca
Siostry poświęcają swe siły i zdolności, służąc także w rożny sposób dzieciom. Jedna z form pomocy, zwłaszcza sierotom, jest Adopcja Serca. W Rwandzie i Kongo objętych jest nią ponad 2000 dzieci w rożnym wieku, a ich liczba ciągle wzrasta.
Wiele z nich utraciło rodziców w roku 1994, w wyniku wojny, jak również z pwodu różnych chorób, najczęściej AIDS. Często zostawione same sobie tułają się, szukając jedzenia, dachu nad głową czy jakiejś pracy, aby przeżyć. Adopcja Serca jest dla wielu z nich jedyną szansą na znalezienie rodziny zastępczej, ukończenie szkoły i godne życie.
Przy każdej naszej placówce są dzieci korzystające z dobroci serca ludzi, którzy włączyli się w to piękne dzieło. Siostry odpowiedzialne szukają dla nich rodzin zastępczych, które przyjęłyby je pod swój dach i obdarzyły tym, czego los ich pozbawił. Często jednak rodziny te są biedne i oczekują wsparcia oraz pomocy materialnej z naszej strony. Dlatego siostry odwiedzają te rodziny, próbując im pomagać w rozwiązywaniu codziennych trudności. Kontrolują też postępy w nauce i rozwój dzieci, którymi się opiekują, oraz starają się w miarę możliwości odpowiedzieć na ich bieżące potrzeby. Nie zawsze jest to łatwe, gdyż wiele dzieci mieszka daleko od naszych placówek i dotarcie do nich zabiera dużo czasu. Dlatego siostry regularnie organizują wspólne spotkania dla dzieci i ich rodzin zastępczych. Wspólna modlitwa, wymiana doświadczeń, rozmowa, pozwalają na lepsze poznanie się i dodają sił tym, którzy z różnych powodów czasami się zniechęcają.
To wszystko może dokonywać się dzięki zastępom ludzi, którym nie jest obojętny los naszych sierot. Dlatego w imieniu wszystkich dzieci objętych Adopcją Serca, ich rodzin zastępczych oraz sióstr bezpośrednio i pośrednio zaangażowanych w to dzieło, chciałabym podziękować tym wszystkim Ofiarodawcom z Polski i Czech, którzy nie pozostali bierni i zamknięci na wołanie sierot z dalekiej Rwandy i Konga, i ze szczerego serca dzielą się tym, co sami posiadają. Nie chodzi tu tylko o dobra materialne, ale przede wszystkim o modlitwę i miłość, wyrażaną w listach, jaką otaczacie adoptowane przez Was dzieci, o troskę o każde z nich.
Jako misjonarze i misjonarki z Polski staramy się zdobywać zaufanie tych, z których losem Pan Bóg „splótł” nasze drogi, i krok za krokiem coraz głębiej wchodzić w tutejszą kulturę, w tajniki ich życia, które czasami nas zadziwiają, zaskakują, ale i ubogacają.
Dziękujemy Panu Bogu za każdą lekcję życia, jaką nam pozwala doświadczać poprzez tych prostych ludzi, w których sercach mieszka ON i w których twarzach nieustannie uśmiecha się do nas. Tutaj jest ON tak bardzo żywy i dotykalny...
Oprócz tych codziennych zmagań z wszelkiego rodzaju biedą, chorobami, brakiem wody, żywności, a także z niesprawiedliwością i walkami, są także chwile piękne, radosne i budujące naszą wiarę, np. przeżywanie liturgii eucharystycznej, które jest zawsze starannie przygotowana i w skupieniu przeżywana przez wiernych. Chrześcijanie bardzo licznie uczestniczą we Mszy świętej, nawet tej codziennej, choć do kościoła idą pieszo kilka lub kilkanaście kilometrów. Nawet najmłodsi parafianie na plecach swoich mam chwalą Pana Boga gaworzeniem i płaczem.
Radością naszą jest to, że jedna z naszych współsióstr pracujących w Kongo, s. Weronika, otrzyma w listopadzie nagrodę niemieckiej fundacji Die Schwelle, która przyznawana jest za zaangażowanie na rzecz sprawiedliwości, pokoju i integralności stworzenia. Siostra zdobyła nagrodę w kategorii „ Nieznany działacz na rzecz pokoju”.
Codziennie w naszej posłudze misyjnej dotykamy trudnego sensu cierpienia i wartości każdego życia, w chorobie czy biedzie... Pragniemy, jako uczennice Chrystusa Ukrzyżowanego, być Jego świadkami w krajach, do których nas posłał, i ufać Jego bezgranicznej Miłości. Niech więc TEN, który jest samym Dobrem, napełnia Wasze serca swoim pokojem, radością i bezinteresowną miłością, a Maryja - Matka Bożego Słowa - otacza nieustannie swoja matczyną opieką w Nowym Roku 2004.
Z wyrazami szacunku i wdzięczności oraz pamięcią w modlitwie o Was i Waszych najbliższych, w imieniu Sióstr Pallotynek z Rwandy i Kongo

S. Marta Litawa SAC
Przełożona Delegatury


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]