Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 7 (71), październik 2003

KAWA CZY KOKAINA?

Kawa była podstawowym produktem kolumbijskiej gospodarki przez całe pokolenia. Po jej wprowadzeniu przez jezuitów przed 300 laty stała się takim źródłem dochodów, że uzyskane środki można było inwestować w rozwój upraw i przetwórstwa innych eksportowych płodów rolnych, jak banany, bawełna czy trzcina cukrowa. Budowano drogi i linie kolejowe, by dostarczać kawę ze stromych stoków gór Antioquie na wybrzeże Pacyfiku, gdzie powstały porty eksportujące kawę. Region uprawy kawy stał się najbogatszą i najbardziej stabilną częścią kraju.
Ale dziś, wysoko w górach nad wsią Puerto Venus, ok. 90 mil na północny zachód od Bogoty, między ciemną zielenią krzewów kawowych możemy zobaczyć jasną zieleń innej rośliny. Nikt oficjalnie nie przyznaje się do uprawiania koki, z której wyrabia się kokainę, ale prywatnie wielu rolników przyznaje, że w zeszłym roku część swych poletek obsadzili innymi krzewami, które przynoszą większy i pewniejszy dochód. Niezależnie od dziesięciokrotnie wyższej ceny, kokę zbiera się trzy razy w roku, a kawę tylko raz. „Wszyscy jesteśmy zależni od kawy” - mówi właściciel sklepu w tej wsi, liczącej tysiąc mieszkańców. „Teraz rolnicy nie mogą sobie pozwolić na zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb. Koka jest u nas czymś nowym, nie wiemy więc, co z sobą przyniesie. Ale jest to kropla w morzu naszej gospodarki.”
Kryzys handlu kawą był jedną z głównych przyczyn recesji w Kolumbii. Niemal 20% robotników jest bezrobotnych, a na wsi ten odsetek jest jeszcze wyższy. Dolewa to oliwy do ognia wojny domowej między marksistami a prawicowymi siłami zbrojnymi. Dokładne liczby są trudno dostępne, ale wiarygodne źródła szacują, że na końcu roku 2001 tylko 1000 z 560 tys. małych gospodarstw rolnych przestawiło się na uprawę koki czy maku opiumowego. Przemoc, która towarzyszy działaniom związanym z przemysłem narkotykowym, pozostaje istotnym środkiem odstraszającym - wyjaśnia Vitelio Monza, drobny rolnik z Pescadoru w regionie Cauca. „Z powodu wysokiej ceny koki ludzie kradną liście wprost z krzewów, rolnicy chodzą więc spać na swe pola. Włóczy się tu wiele ludzi z Cali (miasta słynnego z gangów narkotykowych), złych ludzi, którzy tu wcześniej nie bywali.”
Pomimo to 48-letni Vitelio kupił i przygotował nasiona koki. Zdecydował się na ten krok wraz z żoną Marią, która pracuje 12 godzin dziennie w miejsowym sklepie, z powodu długów i braku możliwości zakupu wystarczającej ilości jedzenia dla rodziny. „Pracowałem jeszcze poza gospodarstwem, Maria wstawała o trzeciej czy czwartej rano, by przygotować śniadanie, posprzątać i posłać dzieci do szkoły. Jest to bardzo trudne. Czujemy się źle, gdyż wiemy, że nie potrafimy poświęcić naszym dzieciom tyle uwagi, ile potrzebują.”
Wielu sąsiadów wokół było zmuszonych sprzedać swą ziemię, gdyż kawa już nie przynosi dochodów. Szwagierka Vitelia wraz z rodziną przeniosła się do Cali w nadziei, że znajdą pracę jako służący. Wkrótce pracę stracili. „Myślę, że jest im bardzo źle. Kiedy jeszcze żyli na gospodarstwie, zawsze się znalazło coś do jedzenia, choćby banan czy jukka. Ale nie mogą wrócić, gdyż gospodarstwo sprzedali.”
Viteli w końcu nasion koki nie wysiał, gdyż boi się przemocy, która za nią podąża. Nie jest trudno zrozumieć pokusę, by rozpocząć uprawy narkotykowe w sytuacji, w jakiej żyją tamtejsi rolnicy. Fernando Osorio, dyrektor oddziału Krajowej Federacji Plantatorów Kawy w prowincji Tolima, która produkuje 12% kolumbijskiej kawy, gdzie jednak zaczyna się przechodzenie na uprawę maku, podkreśla, że mak jest czterokrotnie bardziej dochodowy, niż kawa. - „Plantatorzy kawy nie chcą uczestniczyć w nielegalnym handlu, który pociąga za sobą wielkie ryzyko, ale je przyjmują, gdyż nic innego im nie pozostaje.” José Oscar Gonzáles, starosta miasta Pensilvania we wschodniej provincji Caldas, wymienia cztery sąsiednie miasteczka, gdzie niektórzy rolnicy przeszli na uprawę koki. „Są to malutkie działki, ale tych stu czy iluś tam rolników, to tylko początek. Nie wynika to z nacisków ze strony partyzantki, ale z biedy. To jest prawdziwa przyczyna kryzysu”

Tłumaczył Wojciech Zięba


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]