Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 5 (69), lipiec-sierpień 2003

KILKA SPOTKAŃ W RUHANGO cz. II


Rwandyjska matka
Spotkanie z opiekunami
Na kolejny dzień siostry przygotowały spotkanie z opiekunami wspieranych sierot. Odbyło się na dworze przed placówką sióstr. Kiedy tam przychodzimy o godzinie dziesiątej z s. Anną, s. Odette i p. Martą, czeka już na nas kilkaset osób w wieku od 15 do 70 lat.
Mowę powitalną wygłaszają na początku s. Odette i p. Marta. Potem przychodzi kolej na opiekunów. Występują kolejno ze swoim programem opiekunowie z poszczególnych filii parafii Ruhango: są to głównie śpiewy, tańce, przemówienie, recytacja poematu ułożonego na tę uroczystość. Włączają się młodzi i starzy, ale zwłaszcza starsi tańczą z niezwykłą werwą i zapałem. Chwilami mnie podnoszą z krzesła i muszę choć na chwilę dołączyć. Wojtek znów od tego ucieknie -filmuje. Ja też wygłaszam krótkie przemówienie. Na końcu przynoszą dary. Są to miejscowe wyroby rzemieślnicze, urugoli - przepaski na głowę o szerokości 4 cm z łodygi sorgo, symbolizujące macierzyństwo oraz... dwoje niemowląt, chłopiec i dziewczynka, jako symbol naszego rodzicielstwa w stosunku do sierot z Adopcji. Był to chyba najbardziej wzruszający moment z wszystkich spotkań w Rwandzie.
Na koniec jest czas na swobodną dyskusję. Kolejno podchodzą opiekunowie, niektórzy tylko z podziękowaniem za pomoc, jaką dostają od Ruchu Maitri (niektórzy są wzruszeni do łez), inni z pytaniami czy życzeniami:
- z czego się ludzie w Europie utrzymują?
- kiedy w Rwandzie nadchodzi susza, uprawiamy bagna, sadzimy fasolę i mamy co jeść; co robicie u Was? Itp.
Kilkoro opiekunów wyraża pragnienie odpłacenia naszym ofiarodawcom za ich dobre uczynki. Mówią, że jest im przykro, iż żyjemy tak daleko od siebie i nie mogą z nimi dzielić swych plonów, że tylko stale dostają, a sami nic dać nie mogą, że za naszym pośrednictwem zapraszają ich do swych domów, aby mogli się podzielić tym, co mają...
Po niemal trzech godzinach na palącym słońcu (my na szczęście byliśmy w cieniu, inaczej byśmy nie wytrzymali) spotkanie dobiega końca. Serdecznie żegnamy się indywidualnie z wieloma opiekunami. Jestem bardzo wzruszony i bardzo wdzięczny siostrom, że to spotkanie zorganizowały (było to jedyne zbiorowe spotkanie z samymi opiekunami w czasie naszego pobytu w Rwandzie i Kongo).
Spotkanie robocze
W naszym programie są nie tylko uroczystości. Organizacja tak rozległego projektu, jakim jest Adopcja Serca, wymaga też szczegółowej administracji, która wprowadzi do akcji ład i porządek, choćby jako taki (brakuje ludzi, czasu i sił, wiec jakieś błędy i pomyłki zawsze się pojawią). Tych niedostatków w dokumentacji w Ruhango jest stosunkowo dużo, mamy więc jedno popołudnie i wieczór przeznaczone na spotkanie robocze z s. Odette i p. Martą, która jest miejscową zamężną kobietą. Siostry zatrudniają ją jako sekretarkę, która zajmuje się wyłącznie Adopcją Serca. Jej pensję pokrywa Ruch Maitri, jeden polski sponsor opłacił zakup komputera i całkowite wyposażenie sekretariatu.
Nasze najczęstsze pytania i zastrzeżenia:
  • brak listów od dziecka, z którym ofiarodawca chciałby nawiązać kontakt;
  • jakie jest poprawne brzmienie nazwiska dziecka? W ewidencji i w korespondencji są różne wersje (często powodem jest różnica pisowni francuskiej i kinyarwanda);
  • dziecko kończy szkołę podstawową, ofiarodawca chciałby je wspierać w szkole średniej: Czy jest to możliwe? Sensowne? Czy dziecko podoła?
  • dziecko skończyło 18 lat, ale jest wciąż wspierane; dlaczego? Dowiadujemy się, że a) jeszcze chodzi do szkoły podstawowej; albo: b) chodzi do szkoły średniej; albo: c) ma młodsze rodzeństwo, którym się opiekuje, dlatego wciąż potrzebuje pomocy;
  • dziecko zostało wykreślone z listy, ale nie znamy przyczyny; ofiarodawca chciałby mieć więcej informacji;
  • czy dziecko jest w ogóle wspierane? My je stale mamy w ewidencji, podczas gdy w Rwandzie jest wykreślone (ale bywa i odwrotnie), co wynika z problemów z przepływem informacji między Rwandą a nami.
  • Umawiamy się, że każde dziecko MUSI przynajmniej raz w roku napisać do swych rodziców (czy to się jednak uda, nie wiemy).
    Dowiadujemy się też m.in., o efektach projektu „Kozy dla sierot”, który zainicjowała w Ruhango s. Irena Stachowiak. Projekt jest kontynuowany, choć już samoczynnie - nie wymaga prawie wcale dalszego finansowania. Kolejne sieroty otrzymują koźlęta od tych, którzy dostali kozy wcześniej. Pani Marta prowadzi szczegółową ewidencję przekazywania kóz kolejnym rodzinom.
    ***
    Po trzech pięknych dniach, wypełnionych interesującymi i wzruszającymi przeżyciami, spędzonych w serdecznym towarzystwie Sióstr Pallotynek, nadchodzi czas pożegnania. Czujemy się trochę nieswojo, gdy siostry nam dziękują. Przecież tymi obdarowanymi, którzy mają za co dziękować, jesteśmy przede wszystkim my.

    Josef Kuchyňa
    Tłumaczył i uzupełnił Wojciech Zięba





    [Spis treści numeru, który czytasz]
    [Skorowidz  tematyczny artykułów]
    [Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
    [Strona główna]      [Napisz do nas]