Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 4 (68), Czerwiec 2003

AFRYKAŃSKIE DZIECKO W POLSKIEJ SZKOLE cz. II

Jak to zrobić?
Nauczyciele chcący zaangażować się wraz ze swymi uczniami w Adopcję Serca powinni od strony formalnej uzyskać zgodę dyrektora placówki. Korzystne jest też wpisanie Adopcji do planu wychowawczego szkoły. Obecnie w Adopcji Serca uczestniczy 40 szkół w kraju, ale dzieciom w Afryce pomagają przede wszystkim osoby prywatne, w tym wielu nauczycieli, którzy - jak twierdzą przedstawiciele lubelskiego ośrodka Ruchu Maitri - czynią to ofiarnie i bezinteresownie. Wahających się jeszcze nauczycieli może przekonać możliwość łączenia tego przedsięwzięcia z cytowanymi wyżej wymaganiami kwalifikacyjnymi na stopień nauczyciela dyplomowanego i mianowanego, zawartymi w rozporządzeniu MEN o awansie zawodowym nauczycieli. Ruch Maitri jest na taką współpracę z nauczycielami otwarty.
Rodziców adopcyjnych dla umierających z głodu dzieci jest ciągle za mało. Rodzice adopcyjni decydują się na opiekę nad dzieckiem we wskazanym przez siebie wieku i utrzymują je aż do osiągnięcia przez nie pełnoletności (18 lat). Paradoksalnie, najliczniejsza jest grupa dzieci najstarszych, których utrzymanie trwałoby najkrócej - w przybliżeniu tyle, ile trwa normalny staż lub trzyletni etap edukacyjny, gdyby np. wychowawca chciał zaangażować w Adopcję tylko swoją klasę.
Jestem Twoim bratem
Najważniejsze w polskich szkołach są walory wychowawcze Adopcji Serca. Mogą o tym przekonać postawy, wypowiedzi i listy uczniów wąwolnickiej szkoły. Dzieci wyrażają przede w listach wszystkim radość z otrzymanego od Gasorego zdjęcia i listu. Prawie w każdym liście pojawiają się zapewnienia, że jest ich bratem, że go kochają, modlą się za niego, niektórzy zwracają się do niego pieszczotliwie „Gasorku”. Martyna z II klasy napisała, że chociaż jest sam, to jednak „nie całkiem sam, opiekujemy się Tobą, jest dużo ludzi, którzy interesują się Tobą. Nie martw się więc, jesteśmy bliżej niż myślisz”.
Warto podkreślić przede wszystkim możliwość rozbudzenia u naszych uczniów empatii. Piszą oni: - „Cieszę się że mogłem Cię poznać i że wyzdrowiałeś”. - „Bardzo bym chciała żebyś nie chorował i dobrze się uczył, i żebyś miał co jeść.” - „Wiem jak Ci smutno z powodu Twoich rodziców.” - „Jest mi bardzo przykro, że Ci umarli rodzice.” U innego dziecka czytamy: „Ja nie wiem, co to znaczy, ponieważ moi rodzice żyją. Cieszę się, że Ty żyjesz”.
Troska polskich dzieci o nowego brata nie ogranicza się do współczucia. Gdy Gasore pojawił się w szkole, w puszce po raz pierwszy znalazła się kwota przekraczająca wymaganą comiesięczną sumę. Zapewnienia o dalszej pomocy znalazły się też w listach, np. Kasi z I klasy: „Będę dawała pieniążki z reszty, którą mam z bułki”; i Mariusza: „Jestem Twoim bratem, będę Ci pomagał i rzucał pieniądze do pószki”*), a inna dziewczynka napisała: „Będę o Tobie myśleć i jak pani zbiera pieniądze dla Ciebie, to ja zawsze daję bardzo dużo. Modlę się trzy razy za Ciebie...”
Nie wszystkie dzieci dają i mogą dawać pieniądze: „Chciałbym wrzucić pieniąszka, ale nie mam” - napisał Krzysio z III klasy. Mimo to dziecko pisze dalej: „Bardzo się cieszę, że mogę wysłać list do Ciebie”. A jaki jest sens pisania listów? Oddajmy głos Gabrysi z tej samej klasy: „Mamy Twoje zdjęcie, wiem, że jest Ci smutno, [...] wiesz, przysłaliśmy Ci te listy, żeby Cię pocieszyć”. „Pamiętaj, że masz siostry, braci i rodziców. Jesteśmy twoją rodziną” - to słowa Pauliny z IV klasy.
Dzieci nie kryją w listach zadowolenia, że są potrzebne, a ich pomoc może przybrać realne kształty. Piszą: - „Zbieramy dla Ciebie pieniądze na twoją naukę”; - „Wiem, że dotarły nasze pieniądze do Ciebie”; „Cieszę się, że mogę Cię wspomagać, że jesz jusz obiad”
Gasore nie jest na szczęście traktowany przez naszych uczniów jak egzotyczny obiekt litości. Naturalnym i dobrym zjawiskiem jest to, że polskie dzieci dostrzegają odmienność jego świata, dotyczącą nie tylko sytuacji rodzinnej. Ania z II klasy np. napisała: „Zawsze myślałam, że wszyscy ludzie mieszkają tak jak ja, ale okazało się, że ludzie mieszkają w domu z glinobitki, tak jak Ty”. Inny świat, w którym żyje Gasore budzi ciekawość; pytają go w liście: „Jakie są rzeczy u Ciebie?” i czekają na przyjazd misjonarza, który „nam więcej o Tobie opowie”. Odmienność losów Gasorego skłania dzieci do porównań i każe im z innej perspektywy spojrzeć na swe własne problemy. „To on ma przeżyć za jedyne 70 zł miesięcznie? A ja do tej pory myślałem, że my z mamą, która zarabia 700 zł, mamy mało” - powiedział Karol z V klasy. Jego rówieśnik z wielodzietnej rodziny po zobaczeniu Gasorego na zdjęciu wrzucił do puszki dużą monetę i pewnie w tym dniu nie zadręczał już rodziców nierealnymi - jak mi jego mama wcześniej mówiła - prośbami o kupno komputera.
Wiele dzieci podkreśla w listach i to, że z Gasore mają wiele wspólnego: wiek, tę samą klasę w szkole, dobre wyniki w nauce i „spulne zajterasowania” tych uczniów, którzy nie uczą się aż tak dobrze (o czym świadczy choćby ortografia), lecz lubią - jak Gasore - grać w piłkę i wyrażają w listach marzenia wspólnej zabawy, np. „przyjeć do Polski, pogram z tobą chętnie w piłkę lub w kosza. Będziemy jeździć rowerami po polnych drogach” - napisał Adaś z III klasy.
Z listów dzieci wynika, że Gasore może być ich partnerem nie tylko w zabawie. Niektóre dzieci proszą go: „Módl się za nami” - jak napisała Karolinka, zaś u Maćka w liście czytamy: „Braciszku, proszę cię o to, żebyś uczył innych braciszków wiary w Boga”.
Budzenie u naszych dzieci empatii i otwartości w zetknięciu z biedą i innością ich rówieśnika, poczucie własnej sprawczości w czynieniu dobra i wynikające z tego poczucie własnej wartości może mieć również znaczenie w przeciwdziałaniu zachowaniom agresywnym, obecnym niestety w naszych szkołach. Jeden z uczniów o takich skłonnościach w dniu, w którym Gasore pojawił się w szkole, został po lekcjach zainteresowany możliwością kupna rwandyjskiego obrazka zrobionego z liści bananowca przez tamtejsze „dzieci ulicy”. Za uzyskany dochód (min. 20 zł) można przez tydzień wyżywić jedno dziecko. Ten właśnie chłopiec powiedział, że uskłada na taki obrazek, a nauczycielkę poprosił o pomoc w wypełnieniu przekazu bankowego.
Jak się okazało, ten biedny afrykański chłopiec może rozpalić w naszych dzieciach iskierki i płomienie dobra i ofiarności, łączyć w zbiorowym, szlachetnym działaniu nie tylko uczniów, ale także uczniów z nauczycielami, dawać poczucie wzajemnej więzi, wzmacniać autorytet nauczyciela i szkoły. Potwierdzić to może list Kasi z III klasy do asorego, w którym napisała: „Cieszę się, że Cię poznałam dzięki Pani Basi i całej szkole”.
Korzyści z Adopcji Serca w szkołach są więc wszechstronne, wymierne i niewymierne. Najbardziej jednak niesamowita jest ta więź, która - zarówno u dzieci jak i u dorosłych - rodzi się po spojrzeniu temu afrykańskiemu dziecku ze zdjęcia w oczy i każe traktować go jak kogoś bardzo bliskiego.

Anna Pardyka



* Fragmenty listów dzieci w pisowni oryginalnej.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]