Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 4 (68), Czerwiec 2003

ŚWIAT MÓGŁBY SIĘ WYŻYWIĆ

Najlepszą pomocą dla rolników z najbiedniejszych krajów świata byłaby likwidacja subsydiów rolnych w Europie i USA.

Głód od stuleci towarzyszy ludzkości, ale obecnie nie jest to już koniecznością. Choć w dwu ubiegłych stuleciach populacja świata zwiększyła się sześciokrotnie, produkcja żywności rosła szybciej. Jednak - jak ukazał niedawno zorganizowany przez ONZ światowy szczyt żywnościowy - nie ma żadnych powodów do popadania w błogi nastrój.
Nie pogoda, ale polityka
Na świecie wciąż głoduje wciąż ponad 800 mln ludzi. Pociąga to za sobą cały łańcuch klęsk. Niedożywione dzieci więcej chorują, częściej stają się upośledzone fizycznie i umysłowo, co utrudnia im naukę, a po wejściu w wiek dojrzały - zdobywanie środków do życia.
Najważniejszą przyczyną głodu są złe rządy i polityka międzynarodowa. W krajach dobrze rządzonych nigdy nie ma głodu. Natomiast wśród 25 krajów najbardziej nim dotkniętych wszystkie są rządzone źle czy wręcz fatalnie. Niestety, niemały udział mają w tym Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światwy, wymuszające na krajach ubogich reformy gospodarcze, pogłębiające nędzę i powodujące głód, jak to ma obecnie miejsce na południu Afryki. W kwestii pogody niewiele można zrobić. Ale politykę można zmienić.
Rolników w krajach biednych nie zmusza się już pod groźbą użycia broni do zakładania kołchozów (w XX wieku doprowadziło to do śmierci wielu milionów ludzi). Ale w krajach, w których szaleją wojny, ludzie z automatami w ręku wciąż pozbawiają wieśniaków jakichkolwiek bodźców do produkcji żywności czy wręcz wypędzają ludność z wielkich obszarów, pozbawiając ją możliwości uprawy ziemi, jak działo się do niedawna w Angoli. We wschodnim Kongo Dem. nikt nie chce hodować bydła, gdyż rozwydrzone wojsko rwandyjskie kradnie wszystko, co wpadnie mu pod rękę. Ludność nie chce też uprawiać ziemi - nie wie, czy doczeka na miejscu do zbiorów, a jeśli nawet - czy nie zostanie obrabowana. Ale i w krajach, gdzie jest pokój, prawa własności nie są zabezpieczone. W Zimbabwe rząd odbiera grunty białym farmerom i rozdziela je między swych zwolenników, co powoduje gwałtowny spadek produkcji rolnej.
W wielu krajach osobom indywidualnym w ogóle nie pozwala się posiadać ziemi. W jeszcze innych wieśniakom tylko z wielkim trudem udaje się zdobyć formalny tytuł własności, przez co chłopi - zwłaszcza małorolni - nie mogą posłużyć się swoim polem uprawnym jako zastawem, niezbędnym do uzyskania kredytów na inwestowanie w wydajniejszą technikę. Z drugiej strony jednak zadłużenie drobnych rolników na inwestycje często prowadzi ich do utraty gospodarstw.
Ważna jest nie tylko odpowiednia polityka rolna. Ubodzy chłopi wyżywią się sami tylko wtedy, gdy wydobędą się z najgorszej nędzy. Krajom biednym potrzebne są odpowiednie prawa własności ziemi, systemy kontraktacji, stabilność makrogospodarcza, okiełznanie pazerności elit rządzących i wielkich koncernów, a także odpowiednia sytuacja międzynarodowa: redukcja zadłużenia zagranicznego bez warunków zmuszających kraje ubogie do niekorzystnej dla ubogich restrukturyzacji gospodarki i naprawdę wolny handel.
Szczyt żywnościowy ONZ wezwał do zwiększenia pomocy dla najbiedniejszych. Ale największą przysługą, jaką kraje bogate mogłyby oddać krajom biednym, byłoby zmniejszenie pomocy udzielanej swym własnym rolnikom przez subsydia, wysokie cła, kontyngenty importowe oraz całą gamę innych barier, ukrywanych pod nazwą przepisów sanitarnych i jakościowych. To wszystko sprawia, że rolnikom z krajów biednych jest zbyt trudno sprzedawać swoje produkty na rynkach krajów bogatych. Według Banku Światowego likwidacja protekcjonizmu w krajach Północy przyniosłoby wzrost produktu krajowego krajów ubogich o miliardy dolarów rocznie, za co z pewnością biedni mogliby sobie ugotować trochę więcej posiłków.
Nie pomoc, ale wolny handel
Większa swoboda handlu, w odróżnieniu od pomocy, nie pogłębia zależności biednych. O ile pomoc kosztuje sporo, o tyle obcięcie subsydiów dla rolników w Europie i USA pozwoliłoby zaoszczędzić ich podatnikom dwa miliardy dolarów dziennie, a także - co istotne - umożliwiłoby im wydawanie na żywność znacznie mniej pieniędzy dzięki tańszemu importowi. Oczywiście ucierpieliby niektórzy rolnicy Północy, ale finansowe wsparcie zmiany przez nich zawodu byłoby o wiele tańsze, niż utrzymywanie obecnego systemu. Poza tym absolutna większość subsydiów w krajach bogatych trafia do kieszeni rolników najbogatszych, z których wielu jest milionerami. Oni na pewno nie będą głodni.


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]