Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 8 (62), wrzesień 2002

ŻYCIE TYLKO DLA SIEBIE NIE MA SENSU

Agnieszka N. z Opola ma 23 lata, jest studentką. Do Adopcji Serca przystąpiła 13.08.1999 roku. Odpowiada na naszą Ankietę Jubileuszową.

Studiuję pedagogikę opiekuńczą i pracę socjalną na Uniwersytecie Opolskim. Mieszkam z rodzicami i bratem w Opolu. Moje zainteresowania to głównie muzyka - zarówno słuchanie jak i śpiewanie, trochę też gram, ale to wszystko dla przyjemności, nieprofesjonalnie. Mam dość konserwatywne poglądy życiowe, co wiąże się z moją wiarą katolicką i bardzo mi odpowiada. Bardzo chcę pomagać innym ludziom i jestem wdzięczna Ruchowi Maitri za umożliwienie mi tego. Myślę, że życie tylko dla siebie nie ma sensu, bo prędzej czy póżniej się znudzi i człowiek dojdzie do wniosku, że czegoś mu brakuje, a to będzie po prostu drugi człowiek, bo przecież właśnie tak mamy kochać Boga - w drugim człowieku, zwłaszcza w potrzebującym.
O Adopcji Serca przeczytałam w miesięczniku „Olivia”. Przystępując do Adopcji kierowałam się głównie chęcią pomocy. Tyle się słyszy o głodzie chorobach i wojnach w Afryce... Serce się kraje, gdy widzi się te biedne dzieci. Człowiek chciałby pomóc, ale nie wie jak. No i tu pojawia się Maitri - szansa dla dzieci, aby otrzymały pomoc, i dla nas, rodziców, abyśmy im tę pomoc dali.
Mój udział w programie rozwija się przez modlitwę w intencji dziecka - Jeana oraz jego bliskich, opiekunów i całego Ruchu Maitri, a także poprzez pisanie listów do Jeana.
Zdjęcie było ogromnym zaskoczeniem, wzruszeniem i radością. Przyszła koperta, jak zawsze ze stemplem „druki”. Myślałam, że to kolejny numer gazetki (oczywiście też się ucieszyłam). Moje zdumienie i radość były ogromne. Mogłam wreszcie zobaczyć swoje dziecko i dowiedzieć się, jak ma na imię. Od tej chwili nie pomagałam już jakiemuś dziecku, tylko swojemu Jeanowi.
Moja rodzina wspiera mnie finansowo i popiera absolutnie te akcję. Znajomi trochę powątpiewają w jej sens. Dopatrują się tu jakiegoś oszustwa, ala ja im nie wierzę.
Udział w Adopcji Serca daje mi przede wszystkim świadomość, że gdzieś w Masaka żyje 10-letni Jean-Israel, który ma całe życie przed sobą, a ja mogę mu pomóc. Wiem, że nie pomogę wszystkim, ale może jemu jednemu mi się uda. Jestem matką, to bardzo ważna rola i trudna. Wiem, że nie może ograniczać się tylko do wysyłania pieniędzy. Ważna jest też modlitwa i pisanie listów.
Opowiadam o akcji znajomym, wysłałam ulotkę do koleżanki w Krośnie, ale wszyscy podchodzą do tego dość sceptycznie.
Ja jednak uważam, że jest to cudowna forma pomocy dziecku - ofierze wojen, globalizacji, poczynań „mądrych” głów z całego bogatego świata. Ofierze, która nie zawiniła w niczym, a która ponosi wszystkie najgorsze skutki: samotność, głód, choroby... Mam świadomość, że nie uzdrowię świata, bo nie jestem ani na tyle odważna, ani mądra, ale wiem, że mogę uzdrowić sytuację tego jednego, tak bardzo konkretnego dziecka, właśnie dzięki Adopcji Serca. Choć Jean-Israel żyje w zupełnie innej kulturze i nie jest łatwo znaleźć wspólny język, możemy porozumieć się językiem miłości, który jest uniwersalny. Dziękuję Panu za Ruch Maitri, dziękuję Maitri za Adopcję Serca.
Chciałabym, żebyście nadal i bez końca robili to, co robicie. Tak trzymać!
Jestem wdzięczna za wszelkie materiały informacyjne, za gazetkę. Są one dla mnie źródłem potrzebnej wiedzy i umacniają mnie w przekonaniu, że dobrze robię. Cieszę się i jestem wdzięczna Bogu, że pozwolił mi przeczytać w „Oliwii” o Adopcji Serca. Był to naprawdę znak od Pana, bo ja rzadko kupuję tego typu czasopisma. Ale to miałam kupić. Chwała Panu.


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]