Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 7 (61), sierpień 2002

STALIŚMY SIĘ BARDZIEJ WRAŻLIWI


Zagłodzone dziecko z Rwandy
Beata Ciarkowska z Nowego Dworu Gdańskiego ma 35 lat, wykształcenie ogólne. Do Adopcji przystąpiła w październiku 1999. Odpowiada na naszą Ankietę Jubileuszową.

Moja sytuacja w chwili przystąpienia do Adopcji Serca była ustabilizowana, choć nie bez kłopotów finansowych. Jednak zdecydowaliśmy razem z mężem, że zrobimy wszystko, aby w miarę możliwości pomóc. Teraz nasza rodzina powiększyła się, jednak to nie wpłynęło na decyzję sprzed dwóch lat. Mimo większych wydatków zawsze znajdzie się w budżecie rodzinnym kwota potrzebna na opłacenie składki.
O Adopcji Serca dowiedzieliśmy się z gazety. Prawie natychmiast podjęliśmy decyzję o współpracy. Przystępując do Adopcji kierowaliśmy się współczuciem. Wiedzieliśmy, że nie zmienimy sytuacji wszystkich, jednak pomoc choć jednemu dziecku udowodni, iż warto w życiu zrobić coś dobrego.
Nasz stosunek do pomocy jest pozytywny. Wysłaliśmy do naszego dziecka jeden list. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi, jednak to nie ma większego znaczenia. Chłopiec jest chory na AIDS. Jego zdjęcie stoi w pokoju gościnnym w widocznym miejscu. Jesteśmy dumni z tego, że możemy pochwalić się „nowym synem”, gdyż mamy dwie córki.
Udział rodziny i znajomych w Adopcji jest żaden. Słuchają naszych opowiadań i na tym się kończy. Poszukiwania nowych ofiarodawców też się nie powiodły. Każdy, z kim próbowałam rozmawiać, nie raz wyrażał chęć udziału, jednak w obecnej sytuacji, pogoni, stresie odkładali to na potem i w końcu nikt ze znajomych nie podjął współpracy.
Adopcja Serca wniosła w nasze życie bardzo dużo. Stanowi stały, ważny punkt w gospodarowaniu domowym budżetem. Może nie starczyć na wszystko, jednak na pomoc dla syna zawsze jest. Adopcja wyzwoliła w nas także uczucia, o które byśmy nigdy się nie posądzali. Jesteśmy szczęśliwi, że nie zabiegamy tylko o swoje potrzeby, ale możemy pomóc komuś zupełnie obcemu, komuś kto w gruncie rzeczy jest nam tak „odległy” i z kim nigdy się nie spotkamy.
Chcielibyśmy przekazać innym, że warto pomagać innym mimo granicy, jaka nas dzieli. Pomoc taka wyzwala w człowieku ogromną „dobroć duszy”, o którą tak wszyscy zabiegamy. Człowiek staje się bogatszy wewnętrznie. Wydaje nam się również, że życie w rodzinie nabiera zupełnie nowych rozmiarów. Jest pełniejsze i bardziej bogate.
Od organizatorów Adopcji nie oczekujemy niczego. Uważamy, że mimo tylu trudności radzą sobie bardzo dobrze. Podziwiamy ludzi, którzy bezinteresownie robią „rzeczy wielkie” i nie oczekują nagrody. Do takich należy Wasz Ruch. Wszystkie materiały, które otrzymujemy są bardzo dobre i zrozumiałe. Przekazują wiele ciekawych spraw, o których niejednokrotnie nic nie wiemy.
Bardzo chcielibyśmy kontynuować Adopcję, jednak gdy obecna dojdzie do końca, zastanowimy się, czy stać nas będzie na dalszą współpracę. Nie ma sensu rozpoczynać czegoś, co przekracza nasze możliwości. Myślimy, że ponownie wzięlibyśmy starsze dziecko, aby móc wywiązać się z pomocy. Jednak nim to nastąpi, minie trochę czasu, a wtedy wszystko może się zmienić.
Chcielibyśmy podzielić się z Wami naszym podejściem do życia i do ludzi, oczywiście tych „innych” od nas. Zmieniło się ono radykalnie, oczywiście w sensie pozytywnym. Staliśmy się bardziej otwarci na potrzeby innych i wrażliwi na cudze nieszczęście.


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]