Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITR
Nr 6 (52), sierpień 2001

GENUA - MIASTO WŚCIEKŁYCH LUDZI

Zepchniemy ich do morza!

      Marco, 23-letni student socjologii z Neapolu, nie miał wątpliwości, że szczyt przywódców G7 i Rosji w Genui nie odbędzie się zgodnie z programem mimo obecności ponad 20 tys. policjantów i żołnierzy. - No i co z tego? Nas będzie 150 tys.! - mówi Marco. Genua była miastem wściekłych ludzi. Zdenerwowani mieszkańcy narzekali, że nie mogą się swobodnie poruszać, sklepikarze zabili deskami witryny i liczyli straty, jakie poniosą w czasie szczytu, antyglobaliści z całego świata byli co chwila legitymowani i rewidowani przez agresywnych policjantów, dla których wszyscy byli podejrzani...

Napięcie wisiało w powietrzu

      - To jakieś wariactwo. Żeby wyjść z domu, muszę pokazywać dokumenty. Żeby coś kupić, muszę jechać na obrzeża miasta, bo tutaj wszystko zamknięte. Ale czym mam jechać, skoro policja kazała mi zaparkować swój samochód daleko od centrum, a autobusy mają pozmieniane trasy? - elegancko ubrana kobieta w średnim wieku, jak na Włoszkę przystało, z całych sił krzyczała na policjanta, który w skupieniu przeglądał zawartość jej siatek. - A to po co? - pyta się zakuty w plastikową zbroję i spływający potem stróż porządku, wskazując duże pudełko świec. - Jak to po co, debilu? Żeby je zapalić, jak prąd odetną! - denerwuje się rewidowana. - Madonna! Czy ty mózgu nie masz? Czy on wygląda na terrorystę? - krzyczy, gdy policjant sięga do plecaczka na plecach jej pięcioletniego syna. Dziecko zaczyna płakać, matka próbuje odepchnąć policjanta, a japońska ekipa wszystko radośnie filmuje. Awanturę zagłuszają przelatujące tuż nad budynkami dwa śmigłowce...
      Kolejne skrzyżowanie i kolejna awantura. Młoda Angielka nie chce pokazać karabinierom, co ma w długiej kartonowej tubie. - To tylko rysunki - tłumaczy. Druga strona najwyraźniej nie rozumie angielskiego. Znowu mała szarpanina i ołówkowe szkice lądują na asfalcie... Ponownie wyzwiska, tym razem po angielsku...
      Napięcie wisiało w powietrzu. Laski na policjantów podnosili nawet staruszkowie - wściekli, że nie mogą spacerować po Starym Mieście lub porcie. Od środy rano była tam czerwona strefa odgrodzona od reszty miasta prawie pięciometrowym płotem, którego pilnowało kilkanaście tysięcy mundurowych. Na drugą stronę wejść mogli tylko posiadacze akredytacji lub mieszkańcy. Ci drudzy nie mieli oczywiście prawa przyjmować znajomych. I - co gorsze - nie wiedzieli, co ich czeka. Związki zawodowe pracowników zakładu energetycznego grozili wyłączeniem prądu w centrum, aby sparaliżować dyskusję światowych decydentów.
      - Organizatorzy chyba mają świadomość, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli - tłumaczy zgromadzonemu tłumkowi włoski dziennikarz, który właśnie opuścił zakazaną strefę. Przewidziano, że w razie potrzeby obrady G8 zostaną przeniesione na pokład luksusowego statku, któremu ochronę zapewni marynarka wojenna. Mury Palazzo Duccale, w którym odbywały się rozmowy, pokryto specjalną emulsją, która miała je chronić przed ewentualnymi graffiti.

Jest nas sześć miliardów

      - Dobrze jest, boją się nas - zaciera ręce Pierre, ubrany na czarno francuski anarchista. Wraz z Długim, polskim punkiem mieszkającym w Berlinie, dotarli do Genui autostopem, pieszo pokonując granicę francusko-włoską. - Dziesięć godzin marszu przez góry - wszystko po to, aby psy [policja] nie zabrały nam arsenału - tłumaczy czerwonowłosy Polak. Swego francuskiego kolegę poznał w ubiegłym roku w Pradze podczas demonstracji towarzyszących posiedzeniu Banku Światowego i MFW.

Jaki arsenał?

      - Tylko do obrony - zastrzegają chórem. Kilka petard, kije od kilofa i coś łatwopalnego... Nie chcą zdradzić, gdzie je ukryli. - Nie było to łatwe, bo nasz namiot rozbity przy stadionie Carlini rewidowany był już kilkakrotnie. Dzisiaj gliny obudziły nas o 5 rano! - skarży się Pierre.
      Stadion Carlini to sztab generalny Tute bianche - radykalnego, choć raczej nie używającego przemocy włoskiego ruchu promującego obywatelskie nieposłuszeństwo. Białe peleryny do głównego starcia (przewidzianego na sobotę) przygotowywali się od kilku tygodni. Pod hasłem "Wy jesteście G8, nas jest sześć miliardów" próbowali zdobyć czerwoną strefę. - Wszystko będzie pokojowo, nie będziemy atakować policjantów. Po prostu iść, iść, iść... Ma nas być co najmniej sto tysięcy. Nie zdołają nas zatrzymać - tłumaczy Marco z Neapolu. Na wszelki wypadek wraz z kolegami od kilku dni trenuje pozorowane starcia ze stróżami porządku. - Nigdy nie odwracaj się plecami od policjanta, patrz mu prosto w oczy. Gdy mimo wszystko cię złapią, nie mów, jak się nazywasz - wojskowym tonem szkoli Amerykanin, tak na oko po pięćdziesiątce. Nie chce zdradzić, jak się nazywa. - To weteran z Seattle - ktoś z podziwem szepcze mi do ucha.
      To właśnie w Seattle w grudniu '99, przy okazji konferencji ministerialnej Światowej Organizacji Handlu, doszło do pierwszych gwałtownych starć policji z przeciwnikami globalizacji. Władze miasta zmuszone były wprowadzić godzinę policyjną, a obrady zostały przerwane!

Także za ser...

      Gdy pytam, czemu tak bardzo chcą przeszkodzić obradom G8, zapada cisza. - Ty tego nie rozumiesz?! Bo oni tam w ciszy i tajemnicy podejmują decyzje, które dotyczą nas wszystkich. Zastanawiają się, co zrobić, aby byli jeszcze bogatsi. Los miliardów ludzi, którzy są chorzy i nie mają co jeść, zupełnie ich nie interesuje. My tu jesteśmy właśnie w ich imieniu! - tłumaczą.
      - A także, żeby to nie zginęło! - jakiś Francuz częstuje mnie pysznym serem. - Mój ojciec robi ten ser po kryjomu. Bo jest ze świeżego mleka, więc niezgodny z jakimiś tam europejskimi normami. I co, uważasz, że jakiś amerykański hamburger jest lepszy? Koledzy, nie czekając na odpowiedź, wykrzykują jakieś nieprzyzwoite epitety pod adresem McDonald'sa.
      W Genui McDonaldsów już nie ma. Ich właściciele nie tylko zamknęli obie restauracje, ale zdemontowali szyldy i wywieźli gdzieś stoliki. Okoliczne pizzerie na wszelki wypadek zrobiły to samo...

Tomasz Surdel, Genua



Kampania przeciw długom trwa!
Weź udział w akcji - wyślij list z apelem o anulowanie długów Trzeciego Świata.


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]