Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITR
Nr 6 (52), sierpień 2001

PRZEKONAŁAM SIĘ OSOBIŚCIE

      Z przyjemnością pragnę podzielić się swoim doświadczeniem związanym z działalnością Ruchu Maitri. Po raz pierwszy spotkałam się z Ruchem pod koniec r. 1996. Podjęłam wtedy decyzję o uczestnictwie w programie Adopcja Serca przez zobowiązanie finansowego i modlitewnego wspierania rodziny rwandyjskiej, która zaadoptowała jedną z sierot wojny domowej z r. 1994. Zobowiązałam się przesyłać co miesiąc równowartość 15 dolarów na utrzymanie trzyletniego wówczas Jeana Bosco Dusingizimana.
      Na poparcie wiarygodności obdarzonych przeze mnie zaufaniem ludzi pragnę wspomnieć swoją rozmowę z siostrą pallotynką, która zajmuje się dziećmi. Jakiś czas potem miałam okazję w jeszcze inny sposób przekonać się osobiście o działalności gdańskiego ośrodka Ruchu Maitri przy parafii Najświętszego Serca Jezusowego.
      Jestem prawnikiem i od dawna zajmuję się prawami człowieka. Dzięki swemu zaangażowaniu w wiele projektów mam szansę spotykać ludzi na całym świecie. W sierpniu 1997 r. uczestniczyłam w Konferencji Praw Człowieka w Kampali (Uganda), zorganizowanej przez Międzynarodową Organizację Studentów Medycyny. Podczas dziesięciodniowej pracy miałam okazję poznać realia życia w Afryce, jak również wielu ludzi, którzy na co dzień się z nimi zmagają. Wspaniali studenci z Rwandy, dziś już lekarze, szczególne angażowali się w prace Konferencji. Przyjaźń z jednym z nich, Denisem Bakunzi Muhoza, pozwoliła mi na nawiązanie niezależnego kontaktu z moim Jeanem Bosco.
      Nie do końca wierzyłam w powodzenie Adopcji Serca. Zaraz po powrocie do Polski wysłałam list z informacjami dotyczącymi mego podopiecznego. Podczas kolejnej konferencji w Egipcie miałam szansę spotkać ponownie tych samych lekarzy z Rwandy. Denis Bakunzi Muhoza podszedł do mnie ze słowami: "Anna Maria, wybacz mi, że nie byłem tam osobiście, ale wysłałem mojego kolegę. Był i rozmawiał z jego przybranymi rodzicami. Czemu nie powiedziałaś, że opie/kuje się nim jakaś siostra zakonna?"
      Dzisiaj, choć moja sytuacja finansowa nie wygląda najlepiej, nie wyobrażam sobie, bym mogła przerywać pomoc finansową dla tej rodziny. Wiem - bo widziałam - jak wygląda życie ludzi, zwłaszcza dzieci, w Czarnej Afryce. Zgodnie z postulatem międzynarodowego ruchu praw człowieka, którego byłam członkiem: "Nasza wspólna odpowiedzialność", wierzę, że wszyscy wzajemnie jesteśmy za siebie odpowiedzialni.

Anna Maria Batko, Gdańsk


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]