Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITR
3 (49), kwiecień 2001

WRÓCIŁ DO OJCZYZNY PO 170 LATACH

      Wypchany Buszmen, pokazywany jako osobliwość w hiszpańskim muzeum, powrócił jak bohater na kontynent, z którego wywieziono go 170 lat temu.

      Setki mieszkańców Gaborone, stolicy Botswany, kraju na południu Afryki, śpiewało hymn narodowy i tłoczyło się do budynku w śródmieściu, gdzie wystawiono trumnę z ciałem. Nieznany z imienia Buszmen został uroczyście pochowany na koszt państwa, a władze zamierzają postawić pomnik ku czci zmarłego.
      "Uważam, że to wydarzenie przywraca godność Afrykańczyków" - powiedział 35-letni Kenny Kapinga, który razem z setkami innych czekał na ciało na lotnisku w Gaborone. Minister spraw zagranicznych Botswany, Mompati Merafhe, powiedział: "Nasze dzieje jako Afrykańczyków i ludzi czarnej rasy obfitują we wszelkiego rodzaju krzywdy. Jest to część procesu zamykania starego rozdziału historii".
      W roku 1830 pewien francuski wypychacz zwierząt przebywający w Południowej Afryce wykradł z grobu ciało 27-letniego Buszmena, wypchał je i sprzedał hiszpańskiemu przyrodnikowi. Ten podarował je po pewnym czasie muzeum w małym hiszpańskim mieście Banyoles, gdzie zostało wystawione na widok publiczny w roku 1916.
      Wypchany Buszmen znajdował się tam aż do roku 1992. Hiszpania przygotowywała się właśnie do Olimpiady w Sewilli, gdy opinia międzynarodowa zainteresowała się eksponatem i potępiła pokazywanie go jako przejaw rasizmu i barbarzyńskiego traktowania istoty ludzkiej. Wśród protestujących była Organizacja Jedności Afrykańskiej i Organizacja Narodów Zjednoczonych. Ciało usunięto z muzeum. Po ośmioletnim zwlekaniu, spowodowanym - jak wyjaśnił ambasador Hiszpanii w Botswanie - przez "biurokrację", przewieziono je samolotem do Gaborone.
      Buszmeni są ludem afrykańskim zamieszkującym obecnie kotlinę Kalahari i pustynię Namib. Specjaliści spierają się, czy zmarły przed 170 laty Buszmen pochodzi z Botswany, czy z regionu Kimberley w dzisiejszej Republice Południowej Afryki. Jednak, jak powiedział 30-letni mechanik Tebogo Sticker, jeden z mieszkańców Gaborone, nie jest ważne, gdzie dokładnie mieszkał zmarły. "Skoro jest w Afryce, znaczy to, że tak czy inaczej spocznie w ziemi ojczystej. Trzeba mu tylko wyprawić godny pogrzeb".


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]