Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 7 (45), październik 2000

W CIENIU RYANGOMBE

      Rwandyjczycy, choć większość z nich przyjęła już chrześcijaństwo, często jeszcze uprawiają kulty pogańskie. W niniejszym szkicu chciałbym skoncentrować się przede wszystkim na kulcie Ryangombe.
      Jedną z przyczyn oddawania się kultom pogańskim jest strach spowodowany określoną sytuacją życiową lub chęć zabezpieczenia się na przyszłość. Choroba, niepłodność, zawistny sąsiad, nieurodzaj, niesprzyjająca zbiorom pogoda są najczęstszymi okolicznościami, kiedy to Rwandyjczyk udaje się do czarownika, aby dowiedzieć się przyczyny zaistniałych nieszczęść. W tutejszym języku nazywa się to KURAGUZA.
      Podczas pierwszej wizyty czarownik wykonuje wróżbę, która ma pomóc w odkryciu powodu nieszczęścia. W tym celu bierze deskę, na której kładzie metalowe trójkąty. Podczas balansowania deską trójkąty układają się w określonym porządku, z którego czarownik odczytuje przyczynę nieszczęścia. Radzi wówczas, aby zainteresowany wykonał UMUHANGO - określony kult, ryt.
      Ceremonia ta polega na tym, że w pobliżu URUGO (obejścia) buduje się z gliny około 60 cm wysokości domek INDARO z dość dużym otworem. Składa się w nim ofiary przeznaczone dla duchów zmarłych przodków. Ofiarą są przeważnie: piwo bananowe, gotowana fasola, ugotowana z mąki manioku kluska - UMUTSIMA. Na ogół jest to gotowa do jedzenia żywność, ale zdarzają się również przedmioty jak np. URUGOLI - opaska noszona przez kobietę zamężną.
      W tym czasie przyzywa się na pomoc duchy zmarłych członków rodziny. Prosi się je o przychylność, zjednując złożonymi w INDARO darami. Ceremonia ta nosi nazwę GUTEREKERA.
      Rwandyjczycy wierzą, że źródłem wszystkich nieszczęść jest ingerencja duchów osób zmarłych w nienaturalnych okolicznościach. Afrykańskie plemiona Bantu przywiązują dużą wagę do kultu duchów zmarłych. Wierzą, że ich niematerialna egzystencja wpływa na wszystkie wydarzenia życia ziemskiego. Mogą one szkodzić lub pomagać. Wiara ta nie jest obca nawet wykształconym ludziom. Podobno nawet prezydenci niektórych krajów afrykańskich podczas przyjęć dyplomatycznych wytrząsają z naczynia kilka kropelek napoju, zanim wzniosą toast.
      Opiekuńcza rola przodków nie zawsze jednak przynosi efekty. Stąd uciekanie się do znacznie bardziej skomplikowanego kultu, do oddania się opiece Ryangombe, który nosi nazwę KUBANDWA.
      Postać Ryangombe przewija się w wielu legendach i podaniach Rwandyjczyków. Powstanie mitu datuje się na początku XVI w. Ryangombe był młodym, szlachetnie urodzonym człowiekiem, który pewnego dnia udał się na polowanie. Zraniony rogiem bawołu umiera pod drzewem UMUKO. Przed śmiercią poleca swoim towarzyszom, aby czcili jego pamięć. W zamian za to obiecuje otaczać ich opieką. Każdy kolejny król rwandyjski był niejako ziemskim namiestnikiem Ryangombe. Tak więc jeśli duchy zmarłych przodków zawiodą, czarownik poleca swemu klientowi zorganizowanie KUBANDWA.
      Obrzęd ten wymaga wielu przygotowań. Rodzina osoby poddawanej inicjacji lub sam zainteresowany preparuje dużą ilość piwa bananowego. Glinianą kaź z piwem maluje się białą glinką kaolinową w ściśle określone wzory. Kadź musi być przykryta gałązkami rośliny o nazwie INWISHWA. Kobiety zaczyniają ciasto z mąki manioku, które gotuje się następnie w wodzie i spożywa w postaci trochę rozluźnionej kluski. Gromadzi się drewno na ognisko, wokół którego będzie się później tańczyć. Niezbędna jest również woda i biała glinka do malowania głowy, a czasem całego ciała. Dla głównego mistrza ceremonii - czarownika Ryangombe, przygotowuje się dwie skóry (barana i lamparta), miecz, kamień oraz tzw. stołek Ryangombe - INTEBE. Niezbędność instrumentów takich jak bębny, grzechotki i dzwonki jest oczywista.
      KUBANDWA odbywa się zawsze w nocy. Wieczorem schodzą się ci, którzy już przeszli wtajemniczenie IMANDWA, adepci Ryangombe, szef ceremonii oraz jego pomocnicy. Kandydat do inicjacji zobowiązany jest przygotować dla czarowników prezenty. Są to najczęściej motyki, fasola, sorgo, kiść bananów, tykwy z piwem, koza lub krowa, czasami pieniądze. KUBANDWA rozpoczyna się procesją wokół URUGO. Całe obejście kropi się wodą. Główny czarownik, uosabiający samego Ryangombe, pyta zebranych, po co przyszli. Każdy oddzielnie mówi: KUBANDWA! Wówczas mistrz ceremonii odpowiada: NGAHO BANDWA (czyń to).
      Osobę inicjowaną zaprzysięga się do zachowania absolutnej tajemnicy. Wkłada się w jej usta kamień, każąc go ugryźć, poleca się sięgać do nieba po gwiazdę, przegryźć miecz. Ma to na celu uświadomienie delikwentowi, że jak niemożliwe do wykonania są te polecenia, tak niemożliwym jest wydanie tajemnicy tej nocy.
      Teraz czarownicy rzucają przekleństwa na wszystkich i wszystko, używają przy tym bardzo wulgarnych wyrażeń. Następuje kulminacyjny punkt KUBANDWA - tańce, którym towarzyszy muzyka bębnów, grzechotek i dzwonków. Ryangombe otrzymuje nazwę boga. Wszyscy klaszczą w dłonie i śpiewają. Tańczący wpadają w rodzaj transu. Wolno im czynić wszystko. Dochodzi wówczas do kontaktów seksualnych pomiędzy zupełnie obcymi ludźmi lub osobami blisko ze sobą spokrewnionymi. Wolno też wykrzykiwać słowa obelg, bić i kraść. Znane jest tarzanie się we własnych odchodach. Wszyscy smarują się gliną i oblepiają lepkim ciastem. Powszechny jest zwyczaj wzajemnego opluwania.
      Ubrany w skóry czarownik oddaje inicjowanego we władanie Ryangombe, nakazując zebranym złożenie hołdu. Zgromadzeni pochylają się ku ziemi, klaszczą w dłonie, które również zwrócone są ku dołowi. Ta szatańska orgia trwa niekiedy parę godzin. Nad ranem nadaje się inicjowanemu tajemne imię. Jest to zawsze jedno z czterech imion przyjaciół Ryangombe: Injonjo, Kagoro, Kibungo, Binego.
      KUBANDWA może być powtórzona za parę lat i jest wtedy jak gdyby konfirmacją inicjowanego. Adept nabiera wtedy prawa do bycia ojcem chrzestnym i tym samym możliwości wprowadzenia innej osoby w zasięg tego kultu (KUBANDISHA). Dawniej KUBANDWA trwała cały tydzień. Obecnie ogranicza się do jednej nocy.
      Kult Ryangombe uprawia się głównie na południu kraju. W parafii Masaka (niedaleko Kigali) szacuje się ilość chrześcijan biorących udział w tym kulcie na około 5%. Im dalej na południe, tym procent ten rośnie. W parafii Kansi około 80% ochrzczonych bierze udział w tego rodzaju obrzędach.

Na podstawie relacji ks. Henryka Pastuszki
opracowała Małgorzata Korzeniewicz
(Z Kraju Tysiąca Wzgórz nr 5)


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]