Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 7 (45), październik 2000

RADOŚC I SATYSFAKCJA

Rodzina Szeflerów
      Rodzina Szeflerów składa się z pięciu osób: rodziców Aleksandry i Tadeusza oraz dzieci: Jana Pawła - 13,5 roku, Piotra - 12 lat i Kasi - 8. Rodzice są muzykami: tato gra na wiolonczeli, mama śpiewa przepięknym sopranem. Dzieci uczą się w szkole muzycznej: Paweł gra na klarnecie, Piotr na skrzypcach, Kasia na fortepianie. W Adopcji Serca uczestniczą od stycznia 1997 r. Oto ich świadectwo o udziale w programie.

      Mówi p. Ola: O programie dowiedziałam się w czasie uroczystości jubileuszu 20-lecia działalności gdańskiego ośrodka Ruchu Maitri, na której brałam udział w wykonaniu muzyki. Dostałam ulotki o Adopcji. Zastanowiliśmy się wspólnie w rodzinie nad przystąpieniem do programu. Po niecałym roku od rozpoczęcia wpłat otrzymaliśmy zdjęcie naszego dziecka i informacje o nim.
      - Nie należymy do ludzi bogatych, ale też nie do bardzo biednych - kontynuuje małżonek. - Gdy przystąpiliśmy do Adopcji, nasza sytuacja materialna była dużo gorsza, niż dziś, ale też cieszyliśmy się bardzo, że mamy dach nad głową, nie chodzimy głodni, dzieci mają zapewnione to, co trzeba. Mieliśmy też świadomość, że wielu ludzi tego nie ma, więc moglibyśmy się z kimś podzielić. Potrzebujących jest bardzo dużo, więc wszystkim się nie pomoże. Ale jeżeli pomaga się jakiejś konkretnej osobie i wiadomo, do kogo te pieniądze idą, radość i satysfakcja jest większa. Ma się pewność, co się dzieje z pieniędzmi i widać efekty pomocy.



Rodzina Szeflerów przy stole
      Oczekiwaliśmy na możliwość przyjścia komuś z pomocą, dzielenia się. Uważamy, że jesteśmy przez Boga bogato obdarowani. Idea Maitri, by pomóc konkretnemu dziecku, wyszła tym oczekiwaniom na przeciw.
      P. Ola: Dzięki gazetce My a Trzeci Świat mamy stały kontakt z Ruchem i lepszą świadomość sytuacji, jaka panuje w Rwandzie. Dramat tych ludzi jest nam bliższy. Czasem czytam fragmenty dzieciom.
      Powodów podjęcia decyzji o przystąpieniu do Adopcji było wiele. Często jest tak, że dowiadujemy się, iż komuś coś się stało, uronimy łzę i pójdziemy dalej. A tutaj była możliwość nie tylko uronić łzę i na drugi dzień o wszystkim zapomnieć, ale też konkretnie pomóc. Ta sprawa zapadła mi mocno w serce i dlatego, że 2-3 lata wcześniej spodziewaliśmy się czwartego dziecka, ale umarło jeszcze przed narodzeniem. Poczułam, że adopcja jednego z tych dzieci mogłaby mi jakoś zastąpić to moje, nienarodzone.
      Dzieci Państwa Szeflerów wiedzą o swej siostrze z Afryki i czasem o niej myślą. Mówi Kasia: Chciałabym - choć wiem, że jest to marzenie, które się nie spełni - żeby Irenka do nas przyjechała. Bardzo bym tego chciała. Albo chciałabym pojechać do Rwandy, aby ją spotkać. Paweł: Też chciałbym pojechać do Rwandy, zobaczyć, jaka jest tam sytuacja.
      P. Ola: Udziałem dzieci w Adopcji jest też odmawianie modlitw, które dostaliśmy od Ruchu Maitri. Odmawiamy je czasem wspólnie i to jest chyba ich największy wkład.

Adopcja Serca dała szansę Iréne Kamanzi - sierocie z Rwandy
      P. Tadeusz: Dzieci czasem mówią o Irence. Ona jest w naszej świadomości. Zbliża się Boże Narodzenie i myślimy już o tym, żeby wysłać list do Rwandy. Zrobiliśmy już zdjęcie całej rodziny. Chcielibyśmy też pomóc jej w zdobyciu wykształcenia.

      "Zaadoptowana;" przez państwo Szeflerów Iréne Kamanzi urodziła się w r. 1993. Adopcja Serca dała jej szansę na normalne życie. Razem z nią mieszka jej brat Alex Manzi (ur. w r. 1989). Ich rodzice zginęli w czasie ludobójstwa 7.04. 1994 r. Dziećmi opiekuje się ciotka Marie Murebwayire (ur. w r. 1953). Nie ma żadnego wykształcenia ani pracy. Jej mąż zginął w czasie ludobójstwa 14. 05.1994 r.
      W ramach Adopcji Serca pomoc otrzymuje w tej rodzinie jeszcze troje dzieci (w tym jedyna córka ciotki Ireny). Pozostałe straciły rodziców w czasie ludobójstwa 15.05.1994 r.

Zanotował Wojciech Zięba


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]