Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 7 (45), październik 2000

JUBILEUSZOWE SPOTKANIE RUCHU MAITRI

      W dniach 16-17.09. 2000 r. odbyło się w Niepokalanowie jubileuszowe Spotkanie Krajowe naszego Ruchu. Byłem wśród około 50 osób, którym czas, chęci i 60 zł (nie licząc kosztów dojazdu) pozwoliły na udział.

      Spotkanie rozpoczęło się w południe w sobotę. Był to dzień skupienia i modlitwy. Tu pozwolę sobie trochę ponarzekać: organizatorzy układając plan spotkania chyba nieco przecenili możliwości zwykłych śmiertelników - program był bardzo dobry, ale doba trochę za krótka (tym gorzej dla doby).
      W Niepokalanowie byłem pierwszy raz i bardzo mi się tam podobało. W sali św Bonawentury słuchaliśmy dwóch audycji radiowych: o Matce Teresie i o Sudanie z misjonarką s. Teresą Roszkowską. Wieczorem sala zamieniła się w kino. Bardzo się ucieszyłem, że wreszcie będę miał okazję obejrzeć film o Afryce i Adopcji Serca, który pewnej wrześniowej nocy Program 2 TVP zaprezentował widzom cierpiącym na bezsenność.


Przygotowanie modlitwy porannej

Maitrowcy z Gdańska przygotowują modlitwę
poranną - jutrznię - na niedzielę.


      Modlitwy prowadzone były przez poszczególne grupy. Największe wrażenie wywarła na mnie Droga Krzyżowa prowadzona w bazylice przez grupę z Bytomia. Myślę, że szczególny nastrój udzielił się większości jej uczestników, o czym świadczyły wyciągane częściej niż zwykle chusteczki. Zresztą też i później wiele osób nie raz po nie sięgało.
      Drugiego dnia prezentowały się wszystkie grupy, które przyjechały na spotkanie. Byli maitrowcy z Białegostoku, Bytomia, Gdańska, Lublina, Raciborza, Torunia, Warszawy, Wrocławia, Zamościa... i osoby z różnych miejscowości, uczestniczące w Adopcji Serca (mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem). Ci, którzy nie mogli pojawić się osobiście, byli obecni w naszej modlitwie. Podczas Drogi Krzyżowej dziękowaliśmy za grupy z różnych miejscowości (było ich kilkadziesiąt, niestety, większość już nie istnieje). Jestem dopiero początkującym maitrowcem i chyba dlatego największą atrakcją spotkania była możliwość poznania tych wszystkich ludzi. No, może przesadziłem mówiąc o poznaniu. Przez tak krótki czas zdążyłem ich zobaczyć i z niektórymi zamienić kilka słów. Ale przecież od czegoś trzeba zacząć.
      Wiedziałem oczywiście, że Ruch Maitri zajmuje się nie tylko pomocą sierotom w Afryce Środkowej. Jednak po przedstawieniu grup byłem zaskoczony, że podejmują aż tak różnorodne wyzwania. Usiłowałem wszystko notować. Obawiam się jednak, że mogę coś pomieszać. Mam nadzieję, iż grupy z innych miast same zechcą się przedstawić na łamach naszej gazetki. Dla dzielnych maitrowców nie jest chyba zbyt wielkim wysiłkiem napisanie kilku zdań i przespacerowanie się do skrzynki pocztowej. Czytelników z pewnością zainteresuje, że Ruch Maitri to nie tylko kilku Gdańszczan, ale bardzo wielu ludzi w całej Polsce.
      Prócz codziennej działalności grup i Adopcji Serca w Rwandzie, Sudanie i Boliwii przedstawiono nowe inicjatywy. Wszystkiego dowiemy się niebawem na łamach gazetki bezpośrednio od pomysłodawców: Dariusza Beczka z Lublina (linia modlitewnokon-templacyjna), Marka Oktaby z Wrocławia (formacja małżeństw) i Sławomira Tarnowskiego z Zambrowa (zbieranie świadectw uczestników Ruchu - zob. Nasze świadectwo potrzebne jest światu).

S. Irena Stachowiak SAC

Siostra Irena Stachowiak stanęła do
zdjęcia z uczestnikami Spotkania
z Gdańska.


      Niewątpliwą atrakcją było spotkanie z siostrą Ireną Stachowiak SAC, która opowiadała o swej pracy w Rwandzie. Wyraźnie widać, że takie rozmowy z misjonarzami są bardzo potrzebne, bo utwierdzają nas w przekonaniu, że to, co robimy, ma sens. Na koniec siostrę obległ tłum wielbicieli spragnionych zdjęcia z nią. Mało brakowało, a zostałaby zmuszona do rozdawania autografów. Siostra przyjechała na trzymiesięczny urlop, ale ciągle ktoś ją wozi na spotkania z jednego końca Polski na drugi, tak że będzie się musiała bardzo starać, by zdążyć przed powrotem do Afryki spotkać się z rodziną.
      Duszpasterz Krajowy Ruchu Maitri, ks. dr Roman Forycki SAC, wygłosił konferencję opartą na haśle spotkania: "Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro" (Łk 6,45). Posiadacze dyktafonu z Zamościa byli tak uprzejmi, że przysłali treść konferencji, którą zamieścimy w następnym numerze. Na pewno ucieszą się nie tylko ci, którzy nie byli w Niepokalanowie, ale również ci, którzy zwiali ze spotkania z księdzem (gdy już naskarżyłem na wagarowiczów, muszę ich usprawiedliwić - poszli zobaczyć Niepokalanów, którego zwiedzenie było w programie, lecz z braku czasu okazało się tylko obietnicą). Mam nadzieję (nie tylko ja!!!), że nadrobimy to za rok.

Atrakcje kulinarne

Nie zabrakło także atrakcji kulinarnych.

      Na szczęście nie zapomniano, że prócz dusz maitrowcy mają też żołądki (jak się okazało - całkiem pokaźnych rozmiarów) i nikomu nie przyszło do głowy dla zaoszczędzenia czasu usuwać z planu takich punktów jak kolacja, śniadanie czy obiad. Naprawdę błoby zego ałować! uszę eż odać, że pierwszy raz spałem w tak eleganckim ośrodku.
      Na zakończenie odbyło się to, co - jak sądzę - było jednym z najważniejszych celów spotkania: zawierzenie Ruchu Maitri Matce Bożej. Wtedy też przybył założyciel Ruchu, Jacek Wójcik, który z powodu choroby swej mamy nie mógł przyjechać prędzej. Uroczystość rozpoczęła się symbolicznym przejściem przez drzwi jubileuszowe, a na koniec każda z uczestniczących w niej grup dostała tekst Aktu Zawierzenia.

S. Irena Stachowiak SAC

W czasie spotkania można było nabyć ciekawą
literaturę (głównie książki z myślami Matki
Teresy z Kalkuty) oraz przepiękne kartki
pocztowe z liści bananowców, ręcznie
wytwarzane przez rwandyjskie dzieci ulicy.


      Podczas wręczania Aktów miał miejsce incydent, po którym poczułem się dość dziwnie. Do Wojtka Zięby i do mnie podszedł jakiś turysta z pytaniem, gdzie można kupić lub dostać taki akt. Usiłowaliśmy mu wyjaśnić, co to jest i dlaczego tego nie można kupić, ale odszedł z wielkim oburzeniem, zastanawiając się, do czego ten kraj zmierza, skoro panuje w nim taka straszna niesprawiedliwość, że akt, który powinien przysługiwać wszystkim, dostają tylko niektórzy.
      Na tym skończyła się uroczystość i Spotkanie Krajowe. Jak z niego wracałem, można przeczytać w dodatku dla prenumeratorów.

Tekst i zdjęcia: Michał Sondej


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]