Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 2 (40), luty 2000

PRZYGODY MISYJNE

      Oto cztery zabawne przygody misjonarek z Kamerunu, z którymi rozmawiał Wojciech Zięba.

Ojcze, goń swoje żony!
      Siostra Ezechiela: 21 lat temu, jak przyjechałyśmy do Kamerunu, był początek pory deszczowej. Jechaliśmy z siostrą Akwilą na pierwszą placówkę. Ksiądz misjonarz był samochodem. Już w drodze nas trochę deszcz pokropił. Okazało się, że będziemy spać w kościele, który był przedzielony sklejką, a u góry nie było okien, tylko siatka. Przed wieczorem chciałyśmy coś zobaczyć, bo to jest piękna okolica. Wszystko było dla nas takie nowe! Jest rzeka, która zaczynała się napełniać wodą, góry, skały... Więc wyszłyśmy z siostrą trochę się oddalić od misji. Wzięłyśmy sobie aparat, żeby porobić zdjęcia, pooglądać ludzi, jak żyją. A ludzie szybko pobiegli do ojca i mówią: "Ojcze! Goń swoje żony, bo ci uciekają!" Ojciec nam to potem opowiadał wieczorem przy kolacji.
      Ale to nie koniec. Wieczorem kładziemy się spać. Łóżka były metalowe, nakładało się moskitierę. Niestety, ta siatka była dobra przeciw komarom, ale jak deszcz zaczął lać w nocy przez otwory u góry ściany, to nie miałyśmy suchego miejsca. Uciekałyśmy z naszymi łóżkami, ale do rana byłyśmy zupełnie mokre i wcale nie spałyśmy.
      Siostra Akwila: 21 lat temu przyjechałam z misją do Mandamy. Dopiero co zrobiłam prawo jazdy w Polsce i nie miałam prawie żadnej praktyki. Trochę się bałam wyjeżdżać od razu w te góry. Siostra Monika jako zawodowy kierowca wywiozła mnie na otwarte miejsce. Parę razy sobie pojeździłam i jakoś to szło. Raz wyjechałam 7 km dalej, w góry. Nie ma mnie długo. Wszyscy mnie szukają. Drugiego auta nie było. Mówią: "Co robić? Może gdzieś w rowie leży, bo to pierwsza wyprawa." A ja miałam lekarstwa i pojechałam do wioski. Leczyłam ludzi od rana do godziny pierwszej. Na początku nie było nic i wszystko robię sama. Siostra Monika pobiegła do ojca i mówi: "Ojcze, jedźcie zobaczyć, bo ta siostra może gdzieś w rowie leży." On przyjechał i widzi, że jestem cała i żywa. Mówi: "Siostro, na obiad." Zebrałam się i pojechałam za nim. W Mandamie zrobił się szum, wszyscy patrzą na mnie. Co się dzieje? Pytam się: "O czym oni tak rozmawiają w swym języku?" A oni mówią: "Wszyscy dyskutują, jak ten ojciec pilnuje swoją żonę."

Nocne przygody
      Siostra Krystyna: Było to na początku naszej pracy. Z ojcem misjonarzem i s. Moniką, jeździliśmy od wioski do wioski. Przejechaliśmy 120 km. Pierwsza noc była ogromnym przeżyciem: nie tylko pierwsza noc w ogóle, ale jeszcze w wiosce w buszu. Katecheta użyczył nam swój dom. Łóżka były z bawełny, robione na ich sposób. Powiedzieli: "Siostry będą spały w domu, a my pójdziemy na zewnątrz." Nie było drzwi, tylko zawieszona tkanina. No i śpimy. Nagle s. Monika mówi: "Siostro, coś mi chodzi po głowie. Chyba szczur." Zaczęłyśmy krzyczeć. Blisko domu był katecheta i pyta, co się stało. - "Coś nam po twarzy chodzi." Okazało się, że naprawdę szczur, ale uciekł. Za chwilę znów śpimy, bo byłyśmy bardzo zmęczone, a coś nam wchodzi do domu. Weszła małpa. My znowu w krzyk. Ludzie widzieli, jak wchodziła i mówią: "Siostry, nie bójcie się. Wygnamy ją." Małpę wygnali, ale my miałyśmy całą noc straconą, bo była już może godzina pierwsza.

      Siostra Akwila: Mamy w Mandama internat dla dziewcząt. Jest ich 25, od 6 do 13 lat. Na początku w ich rodzinach nie znano higieny. Zrobiłam zebranie i opowiadam, jak się ludzi myją, jak trzeba się ubrać itp. Nie można było ich nauczyć, bo oni są przyzwyczajeni myć się rano, nie wieczorem. Raz już niby zrozumiały i poszły spać. Patrzę, a przy łóżku nie ma butów. "Ojej - myślę - znów poszły bez butów." Weszłam do pokoju i mówię: "Gdzie macie buty?" A one wszystkie leżą w butach i mówią: "Siostra kazała nie zdejmować". Tymczasem siostra uczyła dziewczynki, by nie chodziły boso, ale zawsze miały coś na nogach, choćby klapki.


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]