Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 5 (24), maj 1998

CZY TAKŻE DZIECI SĄ ZBRODNIARZAMI?

      W więzieniach Rwandy przebywają tysiące oskarżonych o ludobójstwo dzieci. Ich liczba stale wzrasta.Czy były one świadome popełnianych czynów? Czy rzeczywiście je popełniły? Autorytety nie są zgodne w odpowiedzi na te pytania.

      Dzieci przebywają wlewym skrzydle więzienia. Ich "cela" ma ok. 40m2. W półmroku widać śpiące na stojąco postacie. "Jest ich tu około 120" - mówi dyrektor więzienia. W pomieszczeniu nie ma okien. Brak jakiegokolwiek przewiewu. Nie ma też wody. Trudno mówić dowięźniów w obecności nerwowych strażników.
      Pomimo ogromnej pomocy ONZ dla rwandyjskiego rządu, jaką otrzymuje od zdobycia władzy w1994r., oraz milionów dolarów wydanych przez UNICEF na pomoc dla więzionych dzieci, warunki ich życia są szczególnie trudne. Jedzą tylko raz dziennie. Mają do dyspozycji zaledwie 3 prysznice(na 120 dzieci). Na terenie więzienia nie działa żadna szkoła. Dzieci nie mogą się nawet przespacerować po małym więziennym podwórzu.
      Według ONZ ponad 3.000 dzieci przebywa w 21 więzieniach centralnych igminnych. W Butare jest 6 więzień rozbudowanych dzięki pomocy UNICEF i UNDP. Wszędzie dzieci zajmują wspólne pomieszczenia z dorosłymi. Panujący bezład sprzyja mnożeniu aktów przemocy, zwłaszczana tle seksualnym. W większości więzień brud i brak higieny powoduje epidemie, głównie tyfusu.

Kim są te dzieci?
      Gdyby wierzyć stawianym im zarzutom, nieletni więźniowie niewiele mają wspólnego z dziecięcą niewinnością. Większość jest oskarżona o udział w ludobójstwie 1994 r. Ale UNICEF podważa te oskarżenia. Według raportu z sierpnia 1997 niektóre z tych dzieci zostały uwięzione "niejako w zastępstwie, ponieważ ich rodzice podejrzani o udział w ludobójstwie nie zostali odnalezieni". Inne zostały oskarżone wraz z członkami swoich rodzin. Jeszcze inne - głównie sieroty, "zostały niesłusznie oskarżone o udział w ludobójstwie przez osoby trzecie, chcące zagarnąć dom, ziemię czy inne dobra dziecka". Wkońcu wiele dzieci, które powróciły z Zairu w r. 1996, zostało uwięzionych "profilaktycznie" na wypadek, gdyby brały udział w ludobójstwie. Wszystkie zaś zawiniły rodząc się w złym miejscu o niewłaściwym czasie.
      Ponad 600 dzieci poniżej 3 roku życia przebywa w więzieniu wraz z matkami.Niektóre kobiety zostały przeniesione z dziećmi na początku sierpnia 97 do nowego więzienia w Miyove, w prefekturze Byumba. Nadalnie ma tam jednak opieki medycznej, brakuje wody, nie ma elektryczności.
      Zwycięzcy wojny 1994 r. w swym niepohamowanym pędzie "czynienia sprawiedliwości" wyłonili "grupy donosicieli", jak ich określają osoby duchowne. Grupy te odpłatnie (!) oskarżają osoby, których stanowisko lub majątek jakoby świadczą o udziale w ludobójstwie. Najczęściej osoby te są trzymane w więzieniu bez jakiegokolwiek procesu czy aktu oskarżenia. Według ministerstwa sprawiedliwości w sierpniu ubiegłego roku około 48.000 spośród wszystkich 120.000 więzionych zostało zatrzymanych bez nakazu.
      Procesy związane z ludobójstwem 1994r. rozpoczęły się pod koniec roku 1996. Do dziś osądzono około 200 osób. Ponad 80 z nich zostało skazanych na śmierć i ponad 60 na dożywocie. Nie ma jednak wśród sądzonych ani jednego dziecka. Wydaje się, że sędziowie dają pierwszeństwo sprawom więźniów starych (powyżej 60 lat) i chorych, nie chcąc, by uniknęli sankcji.
      Według prawa z r. 1996 o organach ścigających przestępstwa pospolite, morderstwa i zbrodnie przeciw ludzkości, nieletni poniżej 17 roku życia nie podlegają karze śmierci. Najwyższą karą w ich przypadku jest 20 lat pozbawienia wolności.
      Od ponad roku w sądach i rządzie panuje prawo miecza jako odpowiedź na kwestię oskarżania nieletnich o udział w ludobójstwie. W konsekwencji w artykule 77 rwandyjskiego Kodeksu Karnego ustanowiono wykonywanie wyroków od 14 roku życia. Dzieci, które nie ukończyły 14 lat w momencie popełniania zarzucanych czynów, nie podlegają więc karze. Powinny zostać uwolnione. Rząd wystosował już dwa rozporządzenia w tej sprawie, w 1996 i 1997 r.
      Ale sędziowie udają głuchych. - "Prowadzimy śledztwo, by ustalić prawdziwy wiek oskarżonych dzieci" - od roku niestrudzenie powtarza prokurator generalny Kigali.
      Według Wysokiego Komisariatu d.s. Uchodźców ONZ, ok. 55 dzieci, które nie ukończyły 14 lat, i 631 między 14 a 17 rokiem życia jest więzionych w 150 więzieniach gminnych, a w więzieniach centralnych ponad 2.100 dzieci. Wśród nich ponad 75 nie ukończyło 14 lat. Większość z oskarżonych dzieci nie miała 14 lat w r. 1994, kiedy miało miejsce rozliczane obecnie ludobójstwo i więzienie ich jest bezpodstawne.

Wstrzymać karanie nieletnich
      Tymczasem ich liczba wzrasta każdego miesiąca. Okazuje się, że wielu żołnierzy Patriotycznego Frontu Rwandyjskiego (FPR) nie miało ukończonych 14 lat. Większość aresztowań przeprowadzanych jest nielegalnie przez tychże żołnierzy.Czy mogą oni zrozumieć pojęcie "nieletni"?
      Z drugiej strony rwandyjski wymiar sprawiedliwości nie jest przygotowany do sądzenia nieletnich. Nie ma specjalnego prawa karnego dla nieletnich, będą więc oni sądzeni jak dorośli, przez tych samych sędziów. Nie ma też specjalnych jednostek policji śledczej (IPJ), powołanych do rozpatrywania spraw nieletnich. W efekcie sprawy dzieci są zaniedbywane.
      "Na przykład w więzieniu w Gikondo 7,3% dzieci nie ma swoich akt, podczas gdy tylko 0,8% dorosłych jest w takiej sytuacji" - stwierdza UNICEF w raporcie z sierpnia 1996. Wyraża również zdziwienie ogromą opieszałością policji śledczej w sporządzaniu dokumentacji spraw więźniów. "Od czasu połączenia pracy IPJ i prefektury Kigali, czyli od miesiąca, nie skompletowano ani jednej dokumentacji więźnia" - stwierdza UNICEF.
      Tymczasem wiele dzieci przygotowuje się do spędzenia swoich czwartych świąt Bożego Narodzenia w więzieniu, oczekując na mający jakoby nastąpić proces. Sto z nich zostanie wkrótce przeniesionych ze swoich przepełnionych pomieszczeń do ośrodka reedukacji i pracy w Gitagata.

Centrum reedukacji Gitagata
      Mieści się ono w stojącym na odludziu baraku. Dochodzi tam piaszczysta droga, podczas deszczów nieprzejezdna. Przebywa tam kilkaset dzieci oskarżonych o ludobójstwo i oczekujących na proces. Na podwórzu ogrodzonym kratami hodują kury i kozy, mogą uczęszczać na kurs stolarstwa. Chodzą również do szkoły podstawowej. Czasami organizowane są mecze piłki nożnej z dziećmi z zewnątrz.
      Brakuje przyborów szkolnych, brakuje również żywności pomimo pomocy FAO. Jak to już bywa w więzieniu, nie można też liczyć na żadne współczucie czy troskę wśród współwięźniów. Zdaniem opiekunów dzieci są agresywne, zawiązują się wśród nich gangi, częste są przypadki psychicznego i seksualnego znęcania. Większość przesłuchiwanych dzieci twierdzi, iż ma rodziny, tyle że są rozproszone po kraju. Nikt ich jednak nie widział. Ośrodek jest odizolowany. Rodzinom dzieci trudno tam dotrzeć. Ale chcą one przede wszystkim uniknąć szykan z powodu hańby pokrewieństwa z dziećmi oskarżonymi o ludobójstwo. Dzieci są więc opuszczone, same w rękach urzędów. Przeważająca większość dzieci przebywających w ośrodku to Hutu. Urzędy są prawie całkowicie obsadzone przez Tutsi.

Co z tego rozumieją dzieci?
      Gdyby wierzyć sądowi w Kigali, opieszałość administracji w kwestii uwolnienia niekaralnych według prawa dzieci jest wynikiem troski ich stróżów: "Gdyby zostały odesłane do rodzinnych wiosek, mogą być niebezpieczne, mogą mordować" - twierdzi prokurator. W rzeczywistości wydaje się, że dzieci, zwłaszcza posiadające rodzinę, są dobrze przyjmowane przez ludność rodzinnej wioski, która nie widzi potrzeby egzekwowania sankcji karnych. Większość wieśniaków Hutu tłumaczy: "To była wojna" Nie wiadomo, czy nieletni więźniowie na wolności zdadzą sobie sprawę z okropności doknanego w Rwandzie ludobójstwa.

Gabriel Kahn
L'Autre Afrique, Francja 19-25.11.1997.
Tłumaczyła Barbara Matla


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]