Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 2 (21), luty 1998

POWRÓT MAMY

      Dotarła do nas autentyczna relacja z powrotu rwandyjskiej rodziny z wygnania. Otrzymaliśmy ją anonimowo - autorka obawia się o bezpieczeństwo swojej  rodziny.

      Po 2 latach i 3 miesiącach wygnania moja rodzina jest z powrotem w Rwandzie. Z wielkim smutkiem wysłuchałem historii ich pieszego powrotu z Zairu.
      Było to wieczorem, 30 października 1996 r. około godziny 18-stej. W rejonie Kivu-Północ we wschodnim Zairze, gdzie znajdował się obóz uchodźców rwandyjskich, rozlegał się potężny huk bomb i wystrzałów. Uchodźcy z wielkim strachem zaczęli uciekać z obozu. Wyruszyli w nieznane.
      Również moja mama z mym 26-letnim bratem i dwiema małymi siostrami, 12- i 7-letnią, wyruszyli w drogę. Byli tak przerażeni, że nie byli w stanie zabrać nic do picia ani do jedzenia. Ich pielgrzymka ku Rwandzie była bardzo długa i ciężka. Wiele wycierpieli, idąc dzień i noc po lawie i przemierzając las. Każdy zachował złe wspomnienia z lawy: mama miała wielką ranę, którą sobie zrobiła, gdy idąc wpadła w rozpadlinę.
      Przeszli wiele kilometrów bez jedzenia i picia. Straszliwy głód popchnął ich do skubania dzikich traw, jak zwierzęta. Aby uśmierzyć pragnienie, wyciskali dłońmi błoto i pili brudną wodę, która z niego wypływała.
      Powiedzieli mi, że Bóg zrobił dla nich cud, zsyłając raz deszcz, dzięki czemu mogli się napić i umyć. Podczas tego długiego marszu napotykali rebeliantów Banyamulenge, którzy strzelając zabili wielu ludzi. To oni spowodowali te nieszczęśliwe wydarzenia.
      Rebelianci brali młodych chłopców i zabierali ich nie wiadomo dokąd. Zatrzymywali młodych, a innym kazali kontynuować marsz. Pośród wielu młodych został zatrzymany mój brat, który był z mamusią i rodzeństwem.
      Kiedy wzięli mojego brata, mama nie miała odwagi iść dalej. Ale oni kazali jej jak najszybciej opuścić to miejsce. Było to około 10 rano, w środku lasu. Moje małe siostry nie wiedziały, co się wydarzyło i szły dalej. Nagle mama znalazła się sama. W tym momencie czuła, jakby pękało jej serce. Nadeszli inni uchodźcy i mama kontynuowała podróż z nimi. Po około dwóch kilometrach marszu odnalazła moje dwie małe siostry siedzące na drodze i płaczące. Natychmiast wstały i przypadły do niej. Szły dzień i noc. Kiedy były bardzo zmęczone, odpoczywały nieco i po chwili kontynuowały podróż. Na dotarcie do Rwandy potrzebowały 15 dni. Były bardzo zmęczone, stopy i nogi miały spuchnięte, były też bardzo wychudzone, gdy tu doszły. Teraz jednak stopniowo odzyskują siły. Jeśli nawet je przytłacza nędza, są szczęśliwe, że powróciły do swojej ojczyzny.


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]