Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 1 (11), styczeń 1997

SIEROCA DOLA

      Okrężną drogą otrzymaliśmy listy siostry Ireny Stachowiak, pracującej już niemal 20 lat w Rwandzie. Obecnie przebywa w Ruhango i zajmuje się pomocą dla sierot. Listy wysłała jeszcze przed ostatnią wojną na pograniczu Rwandy i Zairu, która spowodowała pogorszenie i tak bardzo trudnej sytuacji, opisanej przez s. Irenę. Od wysłania listów ogromnie wzrosła ilość potrzebujących pomocy, również sierot - do Rwandy powróciły rzesze pozbawionych wszystkiego uchodźców.

W obozie dla sierot w Buhimba (Zair).
Ruhango, 18.04.1996
      ...Mamy ogromnie dużo pracy, a nas jest tak mało. Ufamy, że Pan Bóg nam pomoże i jakoś podołamy obowiązkom, które podjęłyśmy dla większej chwały Bożej i aby pomóc potrzebującym naszej opieki. W naszym kraju jest bardzo trudno, jak zwykle po wojnie. Wszyscy muszą mocno pracować, by odbudować kraj. Jest dużo głodnych, nagich, a szczególnie niedożywionych sierot i nie ma ich gdzie pomieścić, bo muszą u nas zostać kilka miesięcy, aby wyleczyły się z głodu i ciało ich doszło do normy, tzn. aby opuchlizna całego ciała zginęła. Nawet oczy są obrzęknięte i na początku dziecko nic nie widzi. Nie można dać im normalnego jedzenia, bo by umarły. Przez trzy dni daje się pić mleko na pół z wodą i trochę oleju. Następne trzy dni piją polewkę z mielonym sorgiem i domieszką mleka. Przez 6 dni dziecko głoduje, bo bardzo wymiotuje, żołądek nic nie przyjmuje i dlatego opuchlizna schodzi powoli. Takie dzieci nie mają apetytu i są apatyczne, smutne, nie uśmiechają się i mało się ruszają. Największą naszą troską są dzieci zagłodzone i umierające z głodu. Ok. 2500 sierot zostało umieszczonych w rodzinach zastępczych, a ok. 700 maluchów znalezionych na drogach, w zaroślach, trudno jest doprowadzić do stanu normalnego, gdyż głód spowodował całkowite wyczerpanie organizmu. Stan psychiczny dzieci, które przeżyły, jest również straszny, naznaczony piętnem lęku i zemsty...

Ruhango, 29.05.1996 r.
      ...Rwanda jest zasypana sierotami. Czerwony Krzyż odnalazł trochę rodziców lub kogoś z członków rodziny i dzieci pojechały w różne strony Rwandy, lecz na ich miejsce ciągle zjawiają się nowe, przywiezione przez Czerwony Krzyż. Stale jest wielki ruch sierot. Są też rodziny, które tłumaczą się, że nie mają co jeść, wobec czego wyrzucają znalezione dzieci. Musimy szukać nowe rodziny zastępcze i obiecać, że im pomożemy.
      Jesteśmy ogromnie wdzięczne za każdą pomoc z Polski, jakakolwiek by ona była. Jak do tej pory ani tutejszy Kościół, tzn. Caritas, ani państwo nic nie pomaga. Wszyscy tłumaczą się wielką ilością sierot. Liczba dzieci wszystkich przeraża, a jednak one muszą żyć. [...] W ostatnich dniach przyszedł do Kigali kontener z rzeczami i lekami z Polski, z Gdańska, i odebrali Księża Pallotyni z Kigali-Gikondo. Już dwa razy otrzymałam rzeczy dla dzieci i cieszę się ogromnie, że mogę ubrać zmarznięte dzieci, a szczególnie chore z zimna i na malarię. Obecnie mamy u nas zmianę pory deszczowej na porę suszy i ranki, wieczory oraz noce są bardzo zimne. Ogromnie dużo ludzi, a zwłaszcza dzieci, choruje. W rzeczach z Gdańska nie znalazłam ani jednego ciepłego sweterka. Wszystkich myli to, że w Afryce jest bardzo ciepło. Bardzo potrzebne są ciepłe rzeczy dla dzieci i dla dorosłych, flanela na ciepłe koszulki. Wszystkie dzieci śpią w tym, w czym chodzą podczas dnia, lub małe dzieci całkiem nago. Gdy leżą w szpitalu bardzo chore z kroplówką, to w szkolnym mundurku, o ile jest to dziecko szkolne. Spocone, mokre, najczęściej brudne i nie ma je w co przebrać. Takie biedne są te małe sieroty i nie zawsze są mile widziane w rodzinie. Ciągle chodzi o jedzenie i o to, że nie pracują. Ja zapewniłam rodziców zastępczych, że postaram się dla nich o przybory szkolne i o mundurki. Na 816 dzieci szkolnych ok. 500 ma już mundurki, tabliczkę i rysik. [...]
      Szukam dobrodziejów, którzy mogliby pomóc sierotom w szkole średniej, bo tu wszystko jest prywatne. Jedna dziewczynka jest opłacana przez nauczycieli z Białegostoku już czwarty rok. Tak dużo dzieci przychodzi prosić o pomoc, lecz ja nie jestem w stanie podjąć się tej sprawy, chociaż bardzo mi ich żal. One nie mają rodziców, domu ani kawałka ziemi i szkołę podstawową kończą szóstą klasą. [...]
      Obecnie trwa zbiór fasoli i ludzie z okolicy jš przynoszą, aby sprzedać dla sierot. Ja cieszę się, bo nie muszę płacić za transport, który jest ogromnie drogi. Oby przynieśli jak najwięcej, to sieroty będą miały co jeść. Pieniądze otrzymałam od prywatnych dobrodziejów z Europy z przeznaczeniem wyłącznie na żywność. Ufam mocno Panu Bogu, że o sierotach nie zapomni.[...]
      Wszystkie sierocińce w Rwandzie mają być rozwiązane i dzieci mają iść do rodzin zastępczych. Taka jest wola państwa. Mamy dużo maluchów, które mają ojca w więzieniu, a matka zmarła. Około 70 rodzin stanowią same sieroty, które są jeszcze małe i potrzebują stałej opieki. Najgorsze jest, że mieszkają daleko i kontakt z nimi jest trudny. Już nie można sobie poradzić z ogromem pracy i zdecydowałam się wziąć trójkę młodzieży z ruchu charyzmatycznego "Emmanuel", aby chodzili codziennie odwiedzać sieroty, by zobaczyć ich najważniejsze potrzeby i zaradzać im. Na to również potrzebne są pieniądze, bo oni mają rodziny i muszą je utrzymać. [...] Dużo dzieci jest poszkodowanych psychicznie i należy z nimi postępować bardzo delikatnie, aż wrócą do równowagi. Są też sześciotygodniowe kursy przygotowujące osoby pracujące z sierotami. Jest to całkiem nowa rzecz w Rwandzie, ponieważ taka masakra, takie ludobójstwo, zdarzyło się po raz pierwszy w tym kraju i w ogóle w historii. [...] Potrzebuję kolorowe nici do wyszywania - osierocone dziewczęta zarabiają sobie w  ten sposób na życie. Gdyby była jakaś okazja, można by wysłać. Bóg zapłać.
      Bardzo serdecznie wszystkich pozdrawiam.

Wdzięczna Siostra Irena


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]