Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 8, październik 1996

POWRÓT NA ZGLISZCZA

      Ks. Henryk Hozer do niedawna przebywał w Rwandzie, gdzie pracował kilkanaście lat, a po wojnie pełnił funkcję wizytatora apostolskiego. W czasie spotkania z grupą Maitri w Warszawie mówił o powojennych problemach społeczeństwa i Kościoła rwandyjskiego, o stosunku społeczności międzynarodowej do tego kraju, wspomniał też o pomocy, płynącej z Polski do Rwandy.

      Misjonarze powracający do Rwandy tuż po zakończeniu wojny zastali świeże groby, zapach trupów, ogromne wyludnione obszary. Kościół był w rozsypce, zginęło trzech z pięciu biskupów, stu księży (1/3 ich liczby), ponad sto zakonnic i setki tysięcy wiernych świeckich. Trzeba było od nowa budować administrację kościelną. W początkowym okresie brak było jakichkolwiek podstawowych środków niezbędnych do życia, które by umożliwiły normalną codzienną egzystencję.
      Równocześnie w sąsiednich krajach znajdują się największe na świecie obozy dla uchodźców (2 mln ludzi), w tym ok. 1 mln w Zairze, 800 tys. w Tanzanii, ok. 200 tys. w Burundi. Są to gigantyczne obozy, sięgające nieraz po horyzont, zabudowane szałasami pokrytymi plastykową folią. W zależności od koloru tej folii są obozy białe, zielone, niebieskie itd.

Wojna skończona - i co dalej?
      Wojna skończyła się zwycięstwem militarnym jednej ze stron. Nie załatwiono konfliktu w sposób pokojowy, pozostała nienawiść. Ocenia się, że w obozach uchodźców przebywa ok. 10% ludzi bezpośrednio odpowiedzialnych za zbrodnie ludobójstwa, czyli ok. 200 tys. osób, które należałoby postawić pod sąd1). Trudno doszukać się dowodów winy, zwłaszcza wśród wysoko postawionych organizatorów tych zbrodni. W tej chwili trwa nie tyle poszukiwanie sprawiedliwości, co zemsta, następują masowe aresztowania raczej niewinnej ludności, bo winni dawno uciekli za granicę. W Rwandzie jest w tej chwili 70 tys. więźniów przetrzymywanych w strasznych, nieludzkich warunkach. Nadal trwają aresztowania2). Obecnie chce się zniszczyć nieliczne elity intelektualne, wtrącając do więzień nauczycieli, lekarzy, pielęgniarki. Propaganda w Rwandzie prowadzi wybitnie antykościelny kurs. Kościół jest oskarżany o współpracę z dawnym reżimem. Można to trochę przyrównać do problemu żydowsko-palestyńskiego lub lepiej nam znanego czasu zakończenia okupacji hitlerowskiej i rozpoczęcia okresu stalinizmu3).

Sytuacja Kościoła rwandyjskiego
      Kościół w tej sytuacji musi przede wszystkim sam złapać równowagę, bo podziały etniczne tu też istnieją. W każdym kraju Kościół jest w jakiś sposób pochodną społeczeństwa. Obecnie księża Tutsi i Hutu również robią rachunek wzajemnych krzywd. Podobnie wśród świeckich istnieje tendencja obciążania winą przeciwnika. Jest tragedią, że nie ma winnych, w związku z czym nie ma też nawrócenia, pojednania. W poszukiwaniu winnych znajduje się kozły ofiarne - często wśród misjonarzy. Mówi się, że to biali - misjonarz i kolonista - spowodowali destabilizację tego kraju, który funkcjonował w systemie feudalnym. Ten system się załamał w kontakcie ze światem współczesnym, który od feudalizmu odszedł. Przy okazji dekolonizacji w latach 1959-60 warstwy niższe (chłopi pańszczyźniani) doszli do władzy i wygnali dawnych rządców z plemienia Tutsi. Dawni arystokraci próbowali przez 30 lat odzyskać władzę, co właśnie w ostatnich latach im się udało. Nie daje to jednak żadnej pozytywnej perspektywy dla kraju. Jedynym rozwiązaniem jest podział władzy, czego jednak obydwie strony nie akceptują. Powoduje to impas. W obozie Hutu jest obecnie grupa ludzi umiarkowanych, rozsądnych i nie skompromitowanych moralnie, chcących tworzyć społeczeństwo demokratyczne.
      Sytuacja Kościoła jest nadal bardzo ciężka. Oprócz tych rachunków historycznych jest ogromny brak kadr. W bardzo wielu szkołach, ośrodkach zdrowia, nie ma personelu. Jednocześnie tragiczna sytuacja jest w niegdyś gigantycznych parafiach mających po 20-40 tys. wiernych, obsługiwanych przez jednego lub dwóch księży. Pracowało się przy pomocy świeckich katechistów, lecz była to dość powierzchowna ewangelizacja. Chrześcijaństwo, które nie ma jeszcze stu lat, jest bardzo cienkie, "naskórkowe", pozbawione głębszej formacji duchowej.
      Chrześcijaństwo rwandyjskie kształtowane było w surowej i wymagającej szkole Ojców Białych. Katechumenat jak dorosłych, tak i dzieci trwał cztery lata, potem następował chrzest. W późniejszym okresie katechumenat dzieci został włączony do programu szkolnego. Chrzest następował w VI klasie. Katechumenaty pozaszkolne zawierały również naukę pisania i czytania. Słabością tej ewangelizacji i katechizowania był fakt, że była doktrynalna, bez możliwości sprawdzenia jakości życia chrześcijańskiego i wpływu nauki na tę jakość. Katechumeni chcieli mieć imiona chrześcijańskie, chcieli móc uczęszczać do kościoła, modlić się, lecz było to bardzo powierzchowne. Niewielu naprawdę się modliło w głębokim znaczeniu tego słowa - brak było osobistego dialogu z Bogiem. Recytowano, śpiewano, tańczono, robiąc przy tym wiele hałasu, a okazuje się, że do głębokiego, osobistego przyjęcia wiary było daleko. Również to zmusza dziś Kościół do przemyślenia metod i wymagań moralnych stawianych katechumenom. W wymiarze ludzkim jest to trudne do wykonania, ale my wierzymy w działanie sakramentów i w skuteczność działania łaski Bożej.
      Obecnie po całej tragedii, gdy wielu przepowiadało upadek i klęskę Kościoła, widzimy ogromny nawrót ludzi do wiary. Obserwujemy niesłychaną wrażliwość na Słowo Boże, ludzie są zasłuchani. Mimo antykościelnej akcji ze strony reżimu zauważa się ogromny napływ ludzi do Kościoła. W ostatnim czasie pojawiło się wiele sekt, które zawsze w takich dramatycznych sytuacjach obiecują zaraz "raj na Ziemi". Przed wojną katolików było ok. 60%, kilkanaście procent protestantów, reszta to animiści, tradycyjnie wierzący w duchy przodków. Obecny rząd promuje islam. Problem mnożenia się najróżniejszych sekt obserwujemy ostatnio na całym świecie. Dlatego Kościół musi się organizować w małe wspólnoty, począwszy od kościoła domowego, i przywrócić funkcję kapłańską, prorocką i królewską właśnie rodzinie.
      W krajach rozwijających się bardzo ważna jest reorganizacja służby zdrowia. Kościół katolicki w Rwandzie dysponował 40% infrastruktury medycznej, ale obsługiwał 60% pacjentów. Były to ośrodki dysponujące wykwalifikowanym personelem, lekarstwami, podczas gdy ośrodki państwowe świeciły pustkami. Rola Kościoła w tej dziedzinie była i jest ogromna, co też przyczynia się do niejednoznaczności stosunków między państwem a Kościołem. Propaganda państwowa Kościół zwalcza, a jednocześnie go potrzebuje. Z jednej strony jest oskarżany niesłusznie o wszystkie grzechy przeszłości, a z drugiej strony stoi wobec ogromnych potrzeb materialnych i duchowych ludności, na które nie jest w stanie w pełni odpowiedzieć. To jest właśnie największe źródło misyjnego i kościelnego bólu, gdy widzi się, że tylko części ludzi można pomóc i to w sposób bardzo minimalny. Pracownicy Kościoła są często już tym zmęczeni, dlatego podjęto decyzję, by nasi polscy misjonarze wracali do Polski co 2 lata dla utrzymania równowagi psychicznej.

Społeczeństwo Rwandy dzisiaj
      Obecnie jest w Rwandzie ogromna ilość sierot, wdów (mordowano głównie mężczyzn) i mnóstwo zrujnowanych domów. Chcąc analizować sytuację w Rwandzie należy śledzić liczbę i los uciekinierów, liczbę i los więźniów oraz liczbę wojska, którego w tej chwili jest dziesięciokrotnie więcej, niż przed wojną, co pożera ogromną część budżetu państwa. Jeśli te trzy wskaźniki zaczną się zmniejszać, będzie to znaczyć, że idzie ku lepszemu. Na razie nic się nie zmieniło. Uchodźców w krajach sąsiednich nikt nie chce, ponieważ same mają problemy z wyżywieniem swych mieszkańców. Poza tym Rwandyjczycy na ogół źle się asymilują w innych krajach, tworząc odrębne środowiska, podobnie jak np. Cyganie. W Tanzanii nie wolno Rwandyjczykom oddalać się od obozu więcej niż 5 km pod groźbą aresztu.
      Problemem politycznym jest fakt, że plemiona Tutsi i Hutu nigdy nie miały własnych terenów, lecz zawsze były przemieszane, więc trudno jest dziś dzielić te ziemie. Poza tym oni bez siebie żyć nie mogą, ponieważ Tutsi nie uprawiają ziemi, żyjąc z pasterstwa, natomiast Hutu są rolnikami.
      Społeczeństwo Rwandy jest bardzo słabo wykształcone. Zaledwie 50% dzieci uczęszczało do szkół podstawowych, które prezentowały bardzo niski poziom. Absolwenci tych szkół ledwo umieli czytać i pisać. Tylko 10% dzieci kontynuowało naukę w szkołach średnich, a potem już tylko jednostki na wyższych uczelniach. Obecnie ten nieoświecony naród jest dość podatny na manipulację. Nadal nie widać żadnych rozwiązań politycznych. W każdej chwili może dojść do drugiej fazy wojny totalnej albo do libanizacji wszystkich krajów Wielkich Jezior, powiązanych tym samym problemem.

Rwanda a społeczność międzynarodowa
      Wbrew temu, co się mówi, Rwanda była krajem pokojowym. Poprzedni system był w miarę sprawiedliwy, przez co kraj przez cały okres postkolonialny pozytywnie wyróżniał się wśród krajów sąsiednich. Wojna spowodowała ogromne załamanie polityczne i ekonomiczne przy dość dużej obojętności krajów trzecich - zarówno afrykańskich jak i zrzeszonych w ONZ.
      Podziałów w społeczeństwie Rwandy nie można sprowadzać tylko do problemu etnicznego i walki o władzę. Są kraje trzecie, które manipulują sytuacją, wykorzystując te czynniki. Np. Amerykanie, światowi liderzy w "rozwiązywaniu" problemów demograficznych, uważają, że dla równowagi świata trzeba absolutnie powstrzymać rozmnażanie się ludności biednych krajów, ponieważ ta ludność nie stanowi potencjalnych rynków zbytu. Poza tym sprzedaje za bezcen dobra naturalne: surowce, produkty rolne. W świecie praktykuje się politykę ochrony własnych zasobów naturalnych, stosowaną np. przy wycince lasów tropikalnych. Kościół mówi o tych trudnych problemach, wystarczy przeczytać encykliki społeczne Jana Pawła II, czy jego homilie i przemówienia. Stolica Apostolska wydała niedawno dokument o międzynarodowym handlu bronią i zadłużeniu międzynarodowym. Kraje biedne mają założoną na szyję pętlę finansową. Mając już dawno spłacone kredyty, spłacają wciąż narastające odsetki od tego długu. To w dużym stopniu blokuje ich rozwój ekonomiczny. Pomoc krajów zachodnich na pewno nie równoważy korzyści, jakie czerpią z kontaktów z tymi biednymi krajami. Kraje te są politycznie za słabe, aby się zmobilizować i narzucić taki dyktat, jak to zrobili Arabowie z ropą naftową.

Pomoc z Polski
      Pomoc materialna idąca z Polski jest kierowana głównie na ręce siedmiu zgromadzeń z Polski, pracujących w Rwandzie. Ale w sytuacji misyjnej, zwłaszcza rwandyjskiej, od pomocy materialnej ważniejsza jest modlitwa i ofiara. Potrzebna jest modlitwa, by nasza szczodrobliwość wykraczała poza granice parafii, diecezji, poza granice naszego kraju i sięgała krańców Ziemi, tam gdzie Pan Jezus Zmartwychwstały posyła nas ze swoim nakazem misyjnym. Oczywiście nie wszyscy mogą pojechać, ale jest na misjach ok. 1500 reprezentantów polskiego Kościoła. Nie jest to dużo, więc módlmy się również o powołania misyjne w kraju, który cieszy się jeszcze dużą liczbą powołań kapłańskich, zakonnych oraz misjonarzy świeckich.
      Z Polski największa pomoc nadchodzi w postaci personelu, wielkie jest zaplecze modlitewne i wreszcie pomoc materialna, między innymi Caritasu, który dostarczył kilkanaście ton leków i ok. 100 tys. dolarów4). Na Zachodzie są też organizacje misyjne, które pomagają polskim misjonarzom. Niestety, i tu widać dechrystianizację Zachodu - pieniędzy jest coraz mniej. Najłatwiejsza do przekazania jest bezpośrednia pomoc pieniężna. Za gotówkę można bez cła zakupić na miejscu tanią żywność, leki i środki opatrunkowe.

Rozmowę opracowali:
Krzysztof Starczewski i Wojciech Zięba


Przypisy

      1. Jak podaje Le Monde Diplomatique (03.1995) i Wenderkreis (7-8/1996), w Rwandzie obecnie nie istnieje system wymiaru sprawiedliwości. Nie wiadomo nawet, jak go stworzyć (W.Z.).

      2. Wśród więźniów jest ok. 1600 dzieci. Według Amnesty International aresztuje się ok. 1.000 osób tygodniowo, bardzo często tylko na podstawie niesprawdzonego donosu. Jest to przemyślana akcja - więzi się głównie mężczyzn w sile wieku, by ich zneutralizować i zapewnić warunki dla rządów mniejszości, która w warunkach demokracji nigdy by wyborów nie wygrała - rządzi więc terroremi (W.Z.).

      3. Powszechnie wiadomo, że założyciele Frontu Patriotycznego odbyli szkolenia w partyzantce marksistowskiej w Mozambiku, przeszli szkołę kubańską. Ponieważ ideologia padła, władze się do niej nie odwołują, stosują jednak pragmatykę władzy wypracowaną przez system komunistyczny (W.Z.).

      4. Ks. Hozer nie wspomina o pomocy ruchu Maitri, gdyż mówił do jego uczestników. Dostarczyli oni ponad 14 t różnych darów, ok. 40 tys. dolarów i aktualnie przygotowują następną wysyłkę darów i pieniędzy (W.Z.).

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]